KPO to 120–130 mld zł, zaokrąglając. Jak podzielimy to na sześć lat, to okrągło wychodzi 20 mld zł rocznie” – mówił przed rokiem premier Mateusz Morawiecki, przekonując, że „nie jest to coś, co zmienia zasadniczo sytuację gospodarczą, finansową Polski”. Dalej szedł prezes NBP Adam Glapiński: „My bez środków unijnych, którymi teraz się nas szantażuje, jesteśmy w stanie doskonale zapewnić sobie ten dynamiczny rozwój”. Kropkę nad „i” postawili Karol Karski („20 groszy leżących na ulicy”) i Marek Suski („Nie chcę pieniędzy z KPO. Mnie na chleb wystarczy to, co mam”).
W PiS zdają się wierzyć, że bez tych pieniędzy sobie poradzimy. I mają rację. Polska dalej będzie istnieć, firmy produkować, a dzieci chodzić do szkoły. Sęk w tym, że politycy marnują rozwojową szansę kraju, bo te potężne pieniądze mogłyby już pracować, wspierając inwestycje i wzmacniając konkurencyjność w tak trudnym czasie recesji i wojny za wschodnią granicą.
Efekt podejścia PiS do sprawy już widać. To nie tylko wyczekująca tych pieniędzy energetyka czy samorządy wstrzymujące inwestycje w komunikację lub remonty kamienic. Jak piszemy w „Rzeczpospolitej”, znacząco zmniejszyły się inwestycje firm w robotyzację i automatyzację, bo przedsiębiorcy czekają na unijne pieniądze. Miał to być nie tylko sposób na unowocześnienie przemysłu, wzrost konkurencyjności, lecz także i remedium na braki pracowników. Jak firmy mają rozwijać biznes, przejmować zlecenia – na przykład te, które tracą Chiny z powodu światowej relokacji produkcji – jeśli bez robotów nie są w stanie zaoferować odpowiedniej jakości?
Choć prezes PiS Jarosław Kaczyński chwali się gospodarczą pogonią za Niemcami, jego partia robi wszystko, by ją utrudnić. GUS podał właśnie, że PKB zmniejszył się w drugim kwartale o 3,7 proc. w skali roku (to jeden z najgorszych rezultatów w Unii) i był niższy niż przed rokiem o 1,3 proc. Dopadła nas recesja.
Czy można było uniknąć aż takiego spadku, korzystając już z pieniędzy z KPO? Na to pytanie niech sobie odpowiedzą politycy PiS i wyciągną wreszcie jakieś wnioski.