W piątek rozpoczęto akcję szczepień przeciw COVID-19 dzieci w grupie wiekowej 5-11 lat. Dr Paweł Grzesiowski przekazał na antenie Radia Zet, że w jego przychodni do 23 grudnia zapełnione są wszystkie grafiki.
- Zainteresowanie jest ogromne. Wczoraj koleżanki z rejestracji już nie miały siły odpowiadać. Obawiam się, że ta sytuacja może się powtórzyć w wielu punkach szczepień, ponieważ nie ma ich zbyt wielu. Dziecko do szczepienia musi kwalifikować lekarz, więc odpadają punkty szczepień w aptekach, prowadzone przez pielęgniarki i ratowników. Drugie sito jest takie, że nie każdy lekarz chce badać dzieci. Nie czuje się komfortowo. To też może być problem - mówił ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19.
Czytaj więcej
Agencja Reutera opublikowała podsumowanie najnowszych badań dotyczących COVID-19. Obejmują one badania, które wymagają dalszych badań w celu potwierdzenia wyników i które nie zostały jeszcze zatwierdzone przez niezależnych ekspertów.
- Ci rodzice, którzy sami się zaszczepili, którzy szczepili starsze rodzeństwo, natychmiast się zgłaszają. Moim zdaniem zaszczepi się około 60, może nawet 70 proc. dzieci, bo ich rodzice są zaszczepieni. Sytuacja jest gorsza tam, gdzie rodzice się nie zaszczepili. Obawiam się, że niewielu z nich będzie chciało wystawiać na ryzyko swoich dzieci. Jeśli nie przekonaliśmy ich do szczepienia dorosłych, to nasze argumenty również nie będą skuteczne w przypadku dzieci - dodał.
- Nowe warianty są groźniejsze dla dzieci. Świadczą o tym zajęte łóżka na oddziałach pediatrycznych. Pamiętajmy o powikłania pocovidowe. Szczepienia temu zapobiegają - mówił dr Grzesiowski.