To sedno najnowszego orzeczenia Sądu Najwyższego dotyczącego nierzadkich sytuacji, kiedy nieruchomością zajmuje się jeden ze współwłaścicieli i po latach domaga się stwierdzenia jej zasiedzenia.
Jeden zasiadywał
W sprawie R. domagał się stwierdzenia zasiedzenia przez niego nieruchomości, która miała jeszcze 11 współwłaścicieli.
Sądy Rejonowy i Okręgowy we Wrocławiu oddaliły jego żądanie i R. odwołał się do Sądu Najwyższego. W skardze kasacyjnej wskazywał, że wyrażony przez te sądy pogląd o konieczności wykazania, że doszło do zamanifestowania zmiany charakteru posiadania, prowadzi de facto do pozaustawowego wyłączenia możliwości zasiedzenia nieruchomości. Nie zawsze bowiem możliwe jest uzewnętrznienie takiej zmiany zakresu swojego posiadania, ponieważ zdarza się, że współwłaściciel od początku zachowuje się względem danej rzeczy tak, jakby był jej jedynym właścicielem. Tym bardziej konieczne jest również określenie, jakie znaczenie w sprawach o zasiedzenie należy przypisać brakowi zainteresowania nieruchomością pozostałych współwłaścicieli.
Sąd Najwyższy nie podzielił tych zarzutów.
Demonstracja władztwa
Jak wskazał w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Jacek Widło, dominuje pogląd, że objęcie przez współwłaściciela rzeczy, nieruchomości w posiadanie samoistne powinno nastąpić w sposób widoczny dla innych współwłaścicieli.