Zorganizowany proceder wyłudzania starych, najczęściej wyremontowanych budynków, zaczął się w Łodzi kilka lat temu.
Mimo prokuratorskich śledztw i zatrzymań kilku osób trwa w najlepsze. Nieuczciwi „biznesmeni" działają, korzystając z możliwości, jakie daje im niedoskonałe prawo. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", w sprawie łódzkich wyłudzaczy kamienic szykują się kolejne zatrzymania.
– Do tej pory zarzuty usłyszały 24 osoby. Badanych jest ponad 70 przypadków odzyskiwania kamienic na podstawie podrobionych dokumentów spadkowych – mówi nam Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Przyznaje, że sprawa jest rozwojowa, a fałszywe dokumenty zabezpieczone przez prokuraturę pozwalają wnioskować, że wyłudzaniem budynków zajmuje się zorganizowana grupa.
Kto był jej mózgiem, kto dostarczał informacje o budynkach, podrabiał dokumenty i jakie powiązania mieli oszuści – takich szczegółów prokuratura nie zdradza, bo śledztwo trwa. Wiadomo jednak, że m.in. dzięki badaniom grafologicznym krąg podejrzanych się poszerza. Przekrój społeczny i wiekowy jest szeroki: od młodych osób przez 50-latków po 86-latka. Pod lupą prokuratury są m.in. adwokat, mały przedsiębiorca, prawnik, emerytowany policjant, były pracownik gminnej administracji nieruchomości, pracownik kancelarii notarialnej.
Według szacunków łódzkich urzędników oszuści mogli wyłudzić nawet 380 kamienic. Odzyskane budynki błyskawicznie odsprzedawali.
– Wiele nieruchomości w Łodzi ma specyficzną sytuację, ponieważ ich dawni właściciele, głównie pochodzenia żydowskiego, nie wrócili już po wojnie do miasta. Całe rodziny zostały wymordowane, więc często nie można nawet mówić o spadkobiercach – tłumaczy Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi. – Kiedy jednak miasto wyremontowało daną kamienicę, nagle pojawiały się do niej roszczenia kierowane na podstawie testamentu sporządzonego np. w Brazylii – dodaje.