Ekspozycja „Hilma af Klint: Painting for the Future” prezentowana w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku, wzbudziła entuzjazm niemalże milionowej publiczności. To właśnie zachwyt dla obrazów tej dotąd niemal nieznanej szwedzkiej artystki spowodował, że trwała ponad dwukrotnie dłużej niż prezentuje sie zazwyczaj czasowe ekspozycje – od października 2018 roku do kwietnia 2019. Pokazano wtedy 170 jej prac. Ich sensacyjność polegała na ujawnieniu oblicza artystki, której nazwisko winno być dołączone do słynnych pionierów abstrakcji: Kandinsky’ego, Mondriana i Malewicza. Jak się okazało af Klint tworzyła abstrakcyjne prace kilka lat przed Kandinsky’m, którego akwarela z 1910 roku uznawana była dotychczas za pierwsze dzieło abstrakcyjne. Tymczasem Hilma swoje pierwsze takie obrazy tworzyła już w roku 1905.
O artystycznej działalności Hilmy af Klint (1862-1944) mało kto słyszał, choć pozostawiła po sobie ponad 1100 obrazów, 125 notesów z 26. tysiącami notatek i rysunków, które powstawały w latach 1897–1907. Są niezwykle istotne, bo stanowią systematyczny komentarz objaśniający znaczenia kolorów, symboli i znaków pojawiających się na jej obrazach. W jednym z zeszytów na pierwszej stronie zanotowała: „Wszystkie prace, które można ujawnić dopiero 20 lat po mojej śmierci są opatrzone takim znakiem: w prostokącie obok znaku dodawania widnieje znak mnożenia”. Rzecz dotyczy jej niezwykłych dzieł ezoterycznych realizowanych językiem abstrakcji, co do których niemałe wątpliwości zgłaszał nawet filozof Rudolf Steiner. Dopuszczał wprawdzie kontakty człowieka ze światem nadprzyrodzonym, ale Hilmie radził, by swoje abstrakcyjne prace zamknęła w komórce i nie pokazywała nikomu, bo nie zostaną zrozumiane przez współczesnych.
Hilma af Klint urodzona w 1862 r. jako czwarte dziecko w rodzinie admirała szwedzkiej marynarki wojennej, ukończyła z wyróżnieniem Królewską Akademię Sztuki będąc jedną z pierwszych kobiet na Wydziale Malarstwa. Brała czynny udział w życiu artystycznym Sztokholmu, a nawet pełniła funkcję sekretarza Stowarzyszenia Szwedzkich Kobiet Artystek. Przez pierwszych 20 lat pracy, aż do 44 roku życia, tworzyła portrety i krajobrazy, rysowała – wprawdzie bardzo profesjonalnie, ale nie przekraczając zwyczajowych ram konwencji tamtego czasu. W każdym razie świat nie wiedział o jej fascynacji światem paranormalnym, mistycyzmem ani o regularnym udziale w seansach spirytystycznych, w których nierzadko bywała medium. To właśnie w czasie jednego z takich seansów w 1905 roku miała usłyszeć, że jest wybrana do namalowania cyklu obrazów przedstawiających duchową rzeczywistość, niewidoczną dotąd w świecie materii. Zaczęły powstawać intrygujące kompozycje abstrakcyjne m.in. cykl „Świątynia” składający się ze 193 obrazów, uznawany za najważniejszy w jej twórczości. „Te obrazy zostały namalowane bezpośrednio przeze mnie – notuje. – Bez wstępnych szkiców, z ogromną siłą. Nie wiedziałam, co miały przedstawiać, pracowałam szybko i pewnie, nie musiałam poprawiać ani jednego pociągnięcia pędzlem” – zanotowała af Klint. Wśród stworzonych wówczas dzieł były i gigantyczne obrazy olejne mające 3 metry wysokości i prawie 2,5 metra szerokości. Ich rozmach zadziwia, bo artystka miała niewiele ponad 1,5 m wzrostu. W filmie „Hilma af Klint. Pionierka abstrakcji”. zrealizowanym w 2019 roku przez Halinę Dyrschka członkowie rodziny artystki wspominają, że „była delikatną osobą o błękitnych oczach, w których można było się przejrzeć. Urocza i nieśmiała”. Nigdy nie jadała mięsa ani ryb. Pod koniec życia prawie zawsze ubierała się na czarno. Swoją spuściznę zapisała siostrzeńcowi. Do 1964 roku musiał respektować wolę ciotki zakazującej publicznego pokazywania prac, ale i potem miał z tym dziedzictwem kłopoty, bo nikt go nie chciał. W 1970 roku sztokholmskie Moderna Museet odmówiło przyjęcia donacji. Coś się zaczęło zmieniać dopiero w 1984 roku, gdy na konferencji historyków sztuki krajów nordyckich w Helsinkach, szwedzki badacz i krytyk Ake Fant przedstawił dorobek artystki. Hilmy zabrakło jeszcze w 2012 roku w nowojorskiej MOMa na okazałej wystawie „Wykrywanie abstrakcji” poświęconej pionierom owego kierunku. Ta nieobecność i fenomen szwedzkiej artystki będzie też tematem debaty „Dlaczego wciąż pytamy, gdzie są wielkie artystki?”, która odbędzie się po projekcji dokumentu (o godz. 19.) w kinie Luna. Rozmowę z zaproszonymi artystkami i krytyczkami sztuki poprowadzi Anna Sańczuk.