Które ze współczesnych polskich budowli wywołały ból w pana oczach, że postanowił pan napisać „ArchiKod” z refleksjami o prezentowanych w książce architektonicznych dziełach i urbanistycznych rozwiązaniach?
Pytanie jest prowokacyjne, ale odpowiedź będzie spokojna. Jest bardzo łatwo polemizować z dramatem architektury współczesnej ze stulecia 1920–2020 – w dużej mierze zmarnowanego, na przykładzie blokowiska albo przeraźliwej konfiguracji sześcianów polskiej wsi. Ale też masakry w niejednym włoskim mieście, gdzie zachwycamy się starą częścią, ale na XIX wieku nasz zachwyt się kończy. To jest łatwy przeciwnik. Poszedłem inną drogą.
Jaką?
Wybrałem ikoniczne dzieła architektury nowoczesnej albo czołowe realizacje urbanistyczne, nagradzane bądź promowane – jak Gropiusstadt w Berlinie Zachodnim, które miało pokazać Wschodowi, jak wygląda nowoczesny Zachód albo Osiedle za Żelazną Bramą, mające udowodnić, że to, co się nie udało La Corbusierowi w Saint-Die – udało się w Warszawie. Omawiam dzieła wybitne, wskazując zalążki klęsk, jakie w sobie kryły. Czy to Dom nad Wodospadem, czy biblioteka w Seattle. Jednocześnie pokazałem dzieła z przeszłości, które mogą nas zachwycać sposobem organizacji procesu budowy lub myślenia o przestrzeni publicznej miast lub też sposobem godzenia interesów różnych grup. Miasta i budynki, które odpowiadały na wyzwania, którym my nie potrafimy sprostać, marząc o miastach dla ludzi, o soft city i smart city.