Ruszył więc festiwal najbardziej egzotycznych pomysłów, jak miałaby w przyszłości wyglądać Notre Dame. Na miejsce 96-metrowej wieży dodanej do katedry w 1859 r. przez architekta Eugene'a Viollet-le-Duca jedni widzieli jej szklaną kopię, inni zbudowany z wypolerowanej miedzi płomień. Samo sklepienie, które w średniowieczu nazywano „lasem", bo zostało zbudowane z 1300 prastarych dębów, miałoby przybrać formę szklanej konstrukcji, która, niczym wielka szklarnia, chroniłaby spektakularne rośliny. Była też idea, aby wzorem Chartres zastąpić drewnianą więźbę jej metalowym odpowiednikiem lub jak w Reims postawić na beton.
W minionym tygodniu prezydent wszystko to jednak przekreślił i zapowiedział, że Notre Dame zostanie odtworzona zgodnie z oryginałem. Użyte mają być nie tylko identyczne materiały, ale też techniki budowlane.
Czemu Macron zmienił zdanie? Okazuje się, że od początku nie miał wyboru. Francja jest m.in. sygnatariuszem Karty weneckiej z 1964 r., która obliguje do wiernej odbudowy zabytków najwyższej klasy. Tego samego wymaga UNESCO, na którego liście światowego dziedzictwa ludzkości znajduje się katedra. O takie rozwiązanie apelowali sami Francuzi, podobnie jak znawcy architektury. Prezydent, który z powodu pandemii i katastrofy gospodarczej pikuje w sondażach, nie mógł sobie pozwolić na kolejne zwarcie. Tym bardziej że rozpisanie konkursu architektonicznego na nową wizję zniweczyłoby plan odbudowy katedry w ciągu pięciu lat, do kwietnia 2024 r., tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu. To termin, który także 15 kwietnia obiecał Macron.
Ale i bez konkursu dotrzymać ten kalendarz będzie niezwykle trudno. Z powodu niezdecydowania prezydenta stracono cennych 15 miesięcy. Zaledwie od paru tygodni trwa demontaż składającego się z 40 tys. elementów i ważącego 200 ton rusztowania, które w skrajnie wysokiej temperaturze stopiło się ze średniowiecznym kamieniem. Prace mają się skończyć do października. Dopiero wówczas specjaliści ocenią, czy i w jakim stopniu trzeba wzmocnić te fragmenty sklepienia, które wyszły cało z płomieni.