Odbudowa Notre Dame wciąż w punkcie wyjścia

15 miesięcy od wielkiego pożaru odbudowa katedry jeszcze się nie zaczęła. To w dużym stopniu wina prezydenta.

Aktualizacja: 13.07.2020 06:14 Publikacja: 12.07.2020 18:22

Emmanuel Macron obiecał, że Notre Dame zostanie odbudowana w ciągu pięciu lat, do kwietnia 2024. A w

Emmanuel Macron obiecał, że Notre Dame zostanie odbudowana w ciągu pięciu lat, do kwietnia 2024. A więc tuż przed olimpiadą w Paryżu

Foto: AFP

– Potrzebujemy „współczesnego znaku" – zapowiedział 15 kwietnia ub. roku Emmanuel Macron zaraz po tym, kiedy w ogromnych płomieniach padła iglica, jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów kościoła i stolicy.

Ruszył więc festiwal najbardziej egzotycznych pomysłów, jak miałaby w przyszłości wyglądać Notre Dame. Na miejsce 96-metrowej wieży dodanej do katedry w 1859 r. przez architekta Eugene'a Viollet-le-Duca jedni widzieli jej szklaną kopię, inni zbudowany z wypolerowanej miedzi płomień. Samo sklepienie, które w średniowieczu nazywano „lasem", bo zostało zbudowane z 1300 prastarych dębów, miałoby przybrać formę szklanej konstrukcji, która, niczym wielka szklarnia, chroniłaby spektakularne rośliny. Była też idea, aby wzorem Chartres zastąpić drewnianą więźbę jej metalowym odpowiednikiem lub jak w Reims postawić na beton.

W minionym tygodniu prezydent wszystko to jednak przekreślił i zapowiedział, że Notre Dame zostanie odtworzona zgodnie z oryginałem. Użyte mają być nie tylko identyczne materiały, ale też techniki budowlane.

Czemu Macron zmienił zdanie? Okazuje się, że od początku nie miał wyboru. Francja jest m.in. sygnatariuszem Karty weneckiej z 1964 r., która obliguje do wiernej odbudowy zabytków najwyższej klasy. Tego samego wymaga UNESCO, na którego liście światowego dziedzictwa ludzkości znajduje się katedra. O takie rozwiązanie apelowali sami Francuzi, podobnie jak znawcy architektury. Prezydent, który z powodu pandemii i katastrofy gospodarczej pikuje w sondażach, nie mógł sobie pozwolić na kolejne zwarcie. Tym bardziej że rozpisanie konkursu architektonicznego na nową wizję zniweczyłoby plan odbudowy katedry w ciągu pięciu lat, do kwietnia 2024 r., tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu. To termin, który także 15 kwietnia obiecał Macron.

Ale i bez konkursu dotrzymać ten kalendarz będzie niezwykle trudno. Z powodu niezdecydowania prezydenta stracono cennych 15 miesięcy. Zaledwie od paru tygodni trwa demontaż składającego się z 40 tys. elementów i ważącego 200 ton rusztowania, które w skrajnie wysokiej temperaturze stopiło się ze średniowiecznym kamieniem. Prace mają się skończyć do października. Dopiero wówczas specjaliści ocenią, czy i w jakim stopniu trzeba wzmocnić te fragmenty sklepienia, które wyszły cało z płomieni.

Jednocześnie w podparyskich laboratoriach badane są wyciągnięte z pogorzeliska elementy budowli. Mają określić, czy da się je wykorzystać przy odbudowie. Sama rekonstrukcja to na razie wstępne założenie, ma się rozpocząć w drugiej połowie przyszłego roku. Na konto powołanej w tym celu fundacji przelano 900 mln euro darowizn, dużo mniej, niż miliardy, jakie zapowiadały tuż po katastrofie najbogatsze rodziny kraju.

Do pożaru doszło w wyniku zaprószenia ognia przez robotników pracujących przy remoncie katedry. Świat nie mógł wtedy wyjść z podziwu, że tak strategiczna budowla nie była monitorowana całą dobę. Jednak 10 lipca sytuacja w pewnym sensie się powtórzyła: czterech działaczy Greenpeace zdołało zmylić czujność pracowników i nie tylko wejść na budowę, ale także wspiąć się po dźwigu stojącym na katedrą i rozwiesić na jego ramieniu wielki transparent: „Climat: aux actes" („Klimat: do działania").

– Potrzebujemy „współczesnego znaku" – zapowiedział 15 kwietnia ub. roku Emmanuel Macron zaraz po tym, kiedy w ogromnych płomieniach padła iglica, jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów kościoła i stolicy.

Ruszył więc festiwal najbardziej egzotycznych pomysłów, jak miałaby w przyszłości wyglądać Notre Dame. Na miejsce 96-metrowej wieży dodanej do katedry w 1859 r. przez architekta Eugene'a Viollet-le-Duca jedni widzieli jej szklaną kopię, inni zbudowany z wypolerowanej miedzi płomień. Samo sklepienie, które w średniowieczu nazywano „lasem", bo zostało zbudowane z 1300 prastarych dębów, miałoby przybrać formę szklanej konstrukcji, która, niczym wielka szklarnia, chroniłaby spektakularne rośliny. Była też idea, aby wzorem Chartres zastąpić drewnianą więźbę jej metalowym odpowiednikiem lub jak w Reims postawić na beton.

Kultura
Dzieło włoskiego artysty sprzedane za 6 mln dolarów. To banan i taśma klejąca
Kultura
Startuje Festiwal Niewinni Czarodzieje: Na karuzeli życia
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata
Kultura
Pawilon Polski na Biennale Architektury 2025: Pokażemy projekt „Lary i penaty"
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”