Czarująca postać, bogate doświadczenie w podróżach po najlepszych światowych restauracjach, duża wiedza o przedmiocie. I ciepła, otwarta osobowość. Wieczór nie mógł się zacząć milej. Aż zaskakujące pytanie przecięło atmosferę jak lodowe ostrze: „Dlaczego wstydzicie się polskiej kuchni?". Przez chwilę czas stanął w miejscu. Toż jak to? Wspaniały pomysł na promowanie miasta, wysiłek organizacyjny, szczegółowo przygotowany plan zwiedzania – i tak bolesny komentarz?
Konsternacja ustąpiła dociekliwości. Trudno nie przyznać pytającej racji, gdyż większość zaprezentowanych w trakcie wycieczki miejsc mogłaby się znajdować w niemal dowolnym miejscu na świecie. Dobra stekownia? Gdzie takich nie ma. Odmiany kuchni fusion, kryjące się często pod dobrze brzmiącym kryptonimem kuchni autorskiej? Tysiące podobnych w niemal wszystkich stolicach świata. Fantastyczną nową gastrowiniarnię pokochała za wybór win naturalnych i to o tym będzie pamiętać.
Faktycznie, niełatwo znaleźć w Warszawie prawdziwie polskie smaki. Nie te zdekonstruowane, awangardowo wyserwowane, ale klasyczne, niczym wzorzec metra z Sevres, podane w miłej, eleganckiej atmosferze. Uczciwie zrobiony żurek na własnym zakwasie, doskonałej kiełbasie i wiejskiej śmietanie. Aromatyczne flaki, bogato inkrustowane majerankiem. Delikatna i kleista szuka mięs podana prościutko, z ziemniakami z wody i sosem chrzanowym. Gąska pieczona, uwodząca chrupiącą skórką, przy odrobinie szczęścia otulająca pieczone jabłka. Solidny sernik na prawdziwym twarogu, nieudający nowojorskiego cheesecake'a. Nasza kuchnia wcale nie musi być nudna. Zwłaszcza że to dla jej charakterystycznych smaków przybywają tu foodie ze świata. Po co prezentować im nowozelandzką jagnięcinę, halibuta czy przegrzebki, skoro to smak kiszonej kapusty, ogórków, żuru czy szczawiowej zapamiętają. I to o nich będą pisać i opowiadać. Dajmy im spróbować kruchej czosnkowej kiełbasy, szynki wędzonej w prawdziwym dymie i wątrobianki w naszym wydaniu. Foie gras zjedzą we Francji czy na Węgrzech, a owocami morza niech się cieszą nad wodą, z której je wyłowiono.
Zatem gdzie? To pytanie z pewnością niejednokrotnie przemykało przez głowy wszystkich podejmujących gości z zagranicy. Wybór nie obezwładnia. Ale jest kilka miejsc, które naszej dumy strzegą niczym Legia podejmująca przy pustych trybunach Real Madryt. Odwieczne niemal instytucje, jak Fukier czy Różana, gdzie babcino-mieszczański entourage dodaje blasku klasykom na talerzu, poprzez nieco cepeliowy Stary Dom z wyśmienitym, widowiskowo podawanym tatarem, po nowocześniejsze w stylu Małą Polanę Smaków i Warszawę Wschodnią. W tym ostatnim tradycję aplikują w nowoczesnych, loftowych wnętrzach. Zaś kameralna przestrzeń i rzadko spotykana atencja gospodarza w Małej Polanie Smaków okrasi wyśmienite dania tradycyjną polską gościnnością.
Autorka jest redaktor naczelną „Żółtego Przewodnika" Gault & Millau