Przewodnik urósł wraz z naszymi szefami kuchni, a nasi szefowie urośli z przewodnikiem. Od 250 restauracji opisywanych w pierwszej edycji do aż 460 w najświeższym wydaniu.
Wiele się przez ten czas zmieniło i na kulinarnej mapie, i na stawianych przed nami talerzach. Stolica wiedzie prym w pokazywaniu i testowaniu nowości, jednak Poznań, Trójmiasto czy Wrocław depczą jej po piętach. Fine dining traci rozpęd i gubi sztywną formę na rzecz brawurowych wcieleń kuchni autorskiej. Najmłodsze z nich, warszawskie Bez Gwiazdek i Plato czy krakowski Karakter, zbierają zasłużone owacje.
Co prawda nadal gdzieniegdzie uchowały się zuchy przekonane, że wystarczy nie używać mrożonek i zapewnić gościom widok z okien, żeby utonąć w aplauzie recenzentów. Ale to ginący gatunek. Można ich obserwować z uśmiechem, dodają kolorytu scenie zdominowanej przez pracowitych kolegów.
W świecie szefów kuchni nie brakuje oczywiście emocji i ambicji. Żar kuchennych płomieni tylko tę miksturę podgrzewa. Jednak coraz częściej prawdziwemu kunsztowi towarzyszą umiejętności i pokora – zamiast pławienia się w blasku medialnej chwały. Pojawiła się grupa znakomitych szefów, których próżno szukać na okładkach gazet, bo uwagę koncentrują na serwowanych gościom talerzach.
Natomiast prawdziwa uwaga należy się kobietom szefom. Coraz śmielej poczynają sobie w tym do niedawna męskim świecie. To one stanowią najciekawszą grupę transferową tego sezonu. Agata Wojda i Justyna Słupska-Kartaczowska, dwie pierwsze laureatki dorocznych nagród Kobieta Szef Gault & Millau, po latach pracy dla znanych restauratorów odchodzą rozwijać własne pomysły. Ja nie zamierzam spuszczać z nich oka, co i Państwu polecam!