Teoria decydującego momentu

Stolicę Francji pokazują fotografie Henriego Cartiera-Bressona, wybrane przez Annie Leibovitz i Wima Wendersa.

Publikacja: 10.08.2021 21:46

Henri Cartier-Bresson „Simiane-la Rotonde” – podarunek artysty dla Biblioteki Narodowej Francji ku c

Henri Cartier-Bresson „Simiane-la Rotonde” – podarunek artysty dla Biblioteki Narodowej Francji ku czci Roberta Capy i Davida Seymoura.

Foto: materiały prasowe

Korespondencja z Paryża

Stolica Francji oddaje hołd twórczości swego barda Henriego Cartiera-Bressona w otwartym po remoncie Muzeum Carnavalet, czyli muzeum historii Paryża, i w Bibliotece Narodowej Francji (BnF).

Wielbicieli miasta nad Sekwaną zainteresuje głównie pierwsza wystawa – „Zobaczyć ponownie Paryż" („Revoir Paris"). Nawiązuje do roli, jaką odegrała w życiu najsłynniejszego fotografa francuskiego XX w. fascynacja twórczością Eugene'a Atgeta, jednego z pierwszych fotografów Paryża. Wyjątkowo interesujące są mało znane obrazy barykad na ulicach Paryża w sierpniu 1944 r., zdjęcia z przesłuchania Sachy Guitry'ego, dramaturga i jednego z czołowych kolaborantów w czasie wojny. Towarzyszy im cykl portretów intelektualistów: od Sartre'a do pary Irene i Frédérica Joliot-Curie. Zwieńczeniem jest reportaż z zamieszek na ulicach Paryża w maju 1968 r.

Nie ma wątpliwości, jak silny wpływ na Bressona miały teorie surrealistów. Hasła typu: „okolicznościowa magia" czy „przypadkowe spotkania" powtarzane przez André Bretona i Maxa Ernsta w fotografiach nabierały sensu. Cartier-Bresson miał wyjątkową zdolność uwieczniania przelotnych sytuacji w mistrzowski sposób. Tak powstała na początku lat 50. teoria „decydującego momentu". Inspirowała kilka pokoleń.

Metoda opierała się na wstępnym kadrowaniu interesującego fragmentu otoczenia i oczekiwaniu, że wydarzy się coś nieprzewidywalnego, zakłócającego wcześniejszy porządek. Zdjęcia miały rygorystyczną, geometryczną kompozycję, ale cechowała je duża spontaniczność.

W czasie studiów ulubioną książką do poduszki Bressona był tekst o złotym podziale autorstwa rumuńskiego matematyka, którym był Matila Ghyka. Ale lekcję kompozycji zawdzięczał André Lhote'owi, profesorowi malarstwa, u którego studiował, zanim oczarowały go nostalgiczne zdjęcia Paryża na przełomie wieków. Porzucił malarstwo, ale zachował zmysł kompozycji. Jego odbitki do końca życia miały czarną ramkę oznaczającą, że zdjęcia nigdy nie były ponownie kadrowane. Autentyczność była potwierdzona pieczęcią z nazwiskiem fotografa.

Zadebiutował przypadkowo. Miał 20 lat, przeżył nieszczęśliwą miłość, zapomnienia szukał w Afryce. Pierwsze zdjęcia zrobił pożyczonym aparatem. Po powrocie do Europy zostały szybko opublikowane. Podniosło go to na duchu i zdecydował się na zakup pierwszego aparatu. Przypadek sprawił, że była to Leica. Do końca życia pozostał wierny tej marce.

Początkowo dokumentował życie sentymentalne argentyńskiej artystki Leonor Fini, m.in. późniejszej muzy naszego Konstantego Jeleńskiego.

Tryb życia skłonił go do refleksji na temat zabezpieczania praw autorskich fotografów. Wraz z przyjaciółmi, Robertem Capą, Davidem Seymourem (urodzony w Warszawie Dawid Szymin) i George'em Rogerem, stworzyli pierwszą kooperatywę niezależnych fotografów. Magnum Photos od lat zrzesza najwybitniejszych fotoreporterów wywodzących się z sześciu kontynentów.

Cartier-Bresson znany był z szybkości: jego sposób fotografowania można było porównać do serii strzałów z karabinu maszynowego. Z kolei wyostrzone spojrzenie i umiejętność wyłapywania niebanalnych sytuacji zaowocowały przydomkiem „oko wieku". Obdarzony był wyjątkowym instynktem i intuicją, które pozwalały mu na znalezienie się w odpowiednim momencie w odpowiednim miejscu. Tak powstał jeden z najbardziej znanych portretów Mahatmy Gandhiego, wykonany zaledwie 30 minut przed tragicznym zamachem.

Na początku lat 70. Cartier-Bresson zdecydował się „uporządkować" dorobek na zamówienie Menil Collection w Houston. Stworzył „Master Collection", czyli selekcję 385 najlepszych fotografii. Odbitki zrealizowane w 1973 r. były nadzorowane przez fotografa.

Właśnie „Master Collection" stała się pretekstem do zorganizowania wystawy w BnF. Do współpracy zaproszono pięciu kuratorów. Każdy mógł wybrać 50 fotografii i zaproponować własną scenografię. Stąd tytuł wystawy: „Wielka gra". Najbardziej spójne są sale przygotowane przez Annie Leibovitz i Wima Wendersa. Największe zdziwienie budzi pojawienie się François Pinaulta w roli kuratora. Ten multimilioner jest właścicielem jednej z dwóch największych kolekcji prywatnych we Francji (obok Bernarda Arnaulta i Fundacji Louis Vuittona).

Część fotografii pojawia się zarówno na wystawie w Muzeum Carnavalet, jak i w BnF. To portret Jeana-Paula Sartra na tle Pont des Arts oraz podwójny portret pary naukowców Joliot-Curie. Ten ostatni skądinąd nosi numer 385, czyli jest ostatnim zdjęciem w „Master Collection".

Korespondencja z Paryża

Stolica Francji oddaje hołd twórczości swego barda Henriego Cartiera-Bressona w otwartym po remoncie Muzeum Carnavalet, czyli muzeum historii Paryża, i w Bibliotece Narodowej Francji (BnF).

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Dzieło włoskiego artysty sprzedane za 6 mln dolarów. To banan i taśma klejąca
Kultura
Startuje Festiwal Niewinni Czarodzieje: Na karuzeli życia
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata
Kultura
Pawilon Polski na Biennale Architektury 2025: Pokażemy projekt „Lary i penaty"
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”