Dźwięki skrzypiec, hip-hop, a może dubstepu królują w pani sercu?
Elektroniczna muzyka taneczna (EDM) jest moim motorem, ale zanim to odkryłam, wykonywałam sporo stylów na przestrzeni lat. Kiedy po raz pierwszy zaczęłam wyruszać daleko od muzyki klasycznej, dołączyłam do niektórych moich znajomych z liceum, którzy byli wokalistami i wykonywali utwory w stylu punk rock, Stomp na Melvin. Musiałam nauczyć się tworzyć melodie skrzypcowe, aby na tym instrumencie wykonywać piosenki; to był mój pierwszy prawdziwy trening w improwizacji. Później wybrałam popularne piosenki z radia i zrobiłam to samo, co przyjaciele. Dotarłam do punktu, w którym zdecydowałam, że nie chciałam już improwizować i zmieniać piosenek zasłyszanych w radiu... Wkrótce po tym zaczęłam pisać własne utwory z gatunków, które kochałam. Skrillex miał na mnie bardzo duży wpływ.
Jak zrodził się pomysł, by połączyć te gatunki ze sobą?
To proste... Zawsze kochałam skrzypce. Zawsze kochałam kinematografię i muzykę popularną, więc pomyślałam... Dlaczego nie połączyć tego w jedną rzecz? Muzyka klasyczna jest niesamowita! I właśnie taki styl wykonywania utworów wyobrażałam sobie. Wyobrażałam sobie różnych artystów, tak by nie słyszeć tylko swoich wykonów. I żeby było śmieszniej, byłam w stanie wykorzystać „szkolenia”, jakie otrzymałam od obu gatunków w całej mojej karierze muzycznej.
„Pocieszał się jednak myślą, że dla ludzi przyszedł na świat za późno, a dla siebie – za wcześnie” – jak słowa Romulusa Vulpescu z „Niezwykłego koncertu” pasują do Lindsey Stirling?