Chodzi o deklarację podpisaną przez obu premierów po nowelizacji ustawy o IPN, z której polski parlament usunął przepisy mówiące o odpowiedzialności karnej wobec osób, które - wbrew faktom - przypisują odpowiedzialność za nazistowskie zbrodnie z czasów II wojny światowej narodowi polskiemu.
"Nie ma wątpliwości, że w Polsce, nawet przed wojną, był obecny zajadły antysemityzm i że dochodziło do pogromów, w których mordowano Żydów (na przykład pogrom w Przytyku w 1936 roku" - pisze historyk. "W czasie wojny dziesiątki tysięcy Polaków brały udział w mordowaniu (w Jedwabnem i w innych miejscach) i w wydawaniu Żydów, którzy ukrywali się przed Niemcami" - dodaje.
"W tym samym czasie, co powinno być odnotowane, tysiące Polaków, Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, ryzykowało swoje życie i życie swoich rodzin, by ratować Żydów" - podkreśla historyk.
Arad pisze następnie, że większość Polaków biernie przyglądało się, jak ich żydowscy sąsiedzi byli prowadzeni do obozów koncentracyjnych, albo byli mordowani w miejscach, w których żyli. "Liczne środowiska w Polsce nie czuły żalu z powodu zniknięcia Żydów i tego co zrobili Niemcy" - pisze historyk.
Arad cytuje następnie artykuł z podziemnej gazety "Naród i Wojsko" wydawanej przez NSZ w latach 1941-1942, w której czytamy, że nie należy "wyrażać nieszczerego smutku, z powodu umierania narodu, który nie był nam bliski. Bądźmy szczerzy i uczciwi wobec tego wyroku historii". W artykule czytamy też, że "wkrótce Warszawa powie 'żegnajcie' swoim ostatnim Żydom".
Historyk zarzuca też Polskiemu Państwu Podziemnemu, że to "nie podjęło żadnych praktycznych kroków, by ostrzec Żydów, którzy mieli być wywożeni z gett do obozów śmierci o prawdziwej naturze tych miejsc", ani "nie podjęli działań mających przeciwdziałać deportacji Żydów przez sabotaż linii kolejowych czy ataki na pociągi". Arad pisze też, że niektórzy Żydzi byli mordowani przez członków ruchu oporu w lasach, w których ukrywali się przed Niemcami.