– Nie sądzę, by stosunki Czarnogóry i Serbii mogły być gorsze niż obecnie – powiedział lider czarnogórskiej organizacji Zrzeszenie Obywatelskie Boris Raonić.
Podgorica uznała serbskiego przedstawiciela za persona non grata, gdyż publicznie, na spotkaniu organizacji miejscowych Serbów, nazwał „wyzwoleniem" i „wolą ludu" decyzję Czarnogórców podjętą w... 1918 roku. Chodzi o postanowienie Skupsztiny o przyłączeniu się do powstającego Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców, czyli przyszłej Jugosławii.
Ale ta decyzja sprzed stu lat była kontrowersyjna, zarówno wtedy, jak i obecnie. Jej przeciwnicy sformowali w górach oddziały partyzanckie, które zaprzestały walki dopiero po roku. Obecny zaś czarnogórski parlament formalnie ją anulował. Podgorica uważa, że w 1918 roku utraciła swobodę, a obecnie podejrzewa Belgrad o chęć ponownej inkorporacji. Oliwy do ognia dolała sprawa nieudanego zamachu stanu w Czarnogórze tuż po wyborach parlamentarnych w 2016 roku. O jego zorganizowanie Podgorica oskarżyła oficerów rosyjskiego wywiadu wojskowego oraz serbskich nacjonalistów.
Sam ambasador Vladimir Božović otrzymał wcześniej siedem ostrzeżeń od czarnogórskiego MSZ za wypowiedzi, które uznano za lekceważące wobec czarnogórskiej państwowości. Po jego usunięciu serbski prezydent Aleksandar Vučić powstrzymał jednak odwetowe kroki wobec przedstawiciela Czarnogóry. – Życie i przyszłość jest ważniejsza od dyplomatycznych zasad – miał powiedzieć współpracownikom.