Wczoraj nad terytorium Polski wleciał z obwodu królewieckiego rosyjski aerostat. Jego przelot nad naszym terytorium trwał kilka godzin. Dowództwo Operacyjne poinformowało, że nie ma żadnego zagrożenia dla mieszkańców, nie zdecydowało się też na zestrzelenie obiektu. Poleciał on na wschód.
Rosjanie informowali, że stracili kontrolę nad obiektem
Odnosząc się do incydentu Władysław Kosiniak - Kamysz, minister obrony narodowej powiedział w TVN24, iż Rosjanie informowali wcześniej, że stracili nad nim kontrolę. – Nie miało to charakteru operacyjnego, zwiadowczego, szpiegowskiego – zapewnił. Na pytanie czy incydent nie był prowokacją odparł, że gdyby to była „prowokacja to by nie było informacji od Rosjan”. – Ocena sytuacji w takich przypadkach należy do dowódcy operacyjnego, który analizuje bezpieczeństwo mieszkańców, bezpieczeństwo państwa polskiego – dodał.
Jak Rosjanie wykorzystują balony na wojnie
– Dziennie nad Polską jest od ośmiu do szesnastu takich obiektów, do tego trzeba dodać radiosondy wypuszczane przez wojsko np. do pomiarów artyleryjskich strzelań, oblotów. W Polsce wieją głównie wiatry zachodnie, ale czasem pojawiają się one nad terytorium Polski, także takie z oznaczeniami pisanymi cyrylicą. Każdym takim przypadkiem zajmuje się policja, ale jest też badany przez ekspertów wojskowych. Bo doskonale wiemy, że Rosjanie mają specjalne balony przeznaczone do mylenia czy saturowania (przeciążania - dop. red.) przestrzeni powietrznej. Dotychczas jednak nie potwierdziliśmy nad Polską takich obiektów – dodał generał.