Niska wykrywalność jadących „na gapę” czy dyscyplina kierowców? Zaledwie 1683 auta jadące bez opłaty za autostradę złapali funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej podczas kontroli na drodze na A2 i A4 w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy funkcjonowania nowego sytemu. Kolejnych blisko ćwierć tysiąca aut jadących bez biletu namierzył automatyczny system kamer – wynika z danych resortu finansów dla „Rzeczpospolitej”. To promil z 20 mln przejazdów. Czy polscy kierowcy nie oszukują? Eksperci mają co do tego wątpliwości.
Skomplikowany system poboru opłat
Bez bramek od grudnia ubiegłego roku jeździmy na dwóch odcinkach autostrad A2 Konin–Stryków oraz A4 Wrocław–Sośnica (262,4 km). Jest to możliwe dzięki nowemu, elektronicznemu systemowi e-TOLL. Jednak to nie oznacza, że za darmo. Opłatę trzeba uiścić na kilka sposobów, w tym także poprzez dwie aplikacje: jedna do przesłania geolokalizacji samochodu, druga do zakupu e-biletu autostradowego. Możemy także płacić poprzez urządzenie pokładowe tzw. OBU lub ZSL (Zewnętrzny System Lokalizacyjny).
Czytaj więcej
Mandaty dostało tylko niespełna 2 tys. kierowców osobówek, choć objętymi systemem trasami przejechało 20 mln aut.
– To mocno skomplikowane dla kierowców, którzy korzystają z płatnych dróg okazjonalnie, zwłaszcza że część autostrad w Polsce jest koncesjonowana i nadal ma bramki. System opłaty za drogi powinien być jasny, ujednolicony – mówi Elżbieta Pałys, redaktor prowadząca „Rynek Infrastruktury”.
Rząd PiS już w 2018 r. zdecydował, że przejmie system poboru opłat na swoich autostradach i zlikwiduje bramki – Polska jest jednym z niewielu krajów UE, w którym funkcjonował archaiczny system szlabanów.