„Tysięczne wydanie każdego tygodnika to okres na tyle długi, że już można napisać ciekawą historię. W wypadku naszego pisma ono samo jest historią, dokumentem przemian w Polsce od powstania Solidarności” – mówi redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność” Jerzy Kłosiński.
Właśnie dzisiaj „Tygodnik” – zwany często „TySolem” – świętuje ukazanie się 1000. numeru.
Pierwszy numer „Tygodnika Solidarność”, pisma wydawanego przez NSZZ „Solidarność”, ukazał się 3 kwietnia 1981 w nakładzie pół miliona egzemplarzy, które rozchodziły się w mgnieniu oka. Powód? Była to pierwsza gazeta niezależna i wolna od władzy komunistycznej. Choć teksty podlegały cenzurze, to podejmowano tematy dotychczas zakazane – np. o zbrodniarzach stalinowskich. Redaktorem naczelnym był Tadeusz Mazowiecki, a w piśmie publikowali m.in.: Stefan Kisielewski, Tomasz Strzembosz, Bohdan Cywiński, Kazimierz Dziewanowski, Waldemar Kuczyński, Krzysztof Wyszkowski, Zbigniew Romaszewski. W grudniu 1981 pismo zostało przez komunistyczne władze najpierw zawieszone, a potem zlikwidowane.
Reaktywacja „Tygodnika Solidarność” nastąpiła w 1989 roku. Gdy Mazowiecki został premierem, na nowego redaktora naczelnego Lech Wałęsa wybrał Jarosława Kaczyńskiego. „Tygodnik” włączył się w kampanię poparcia szefa „Solidarności” w jego walce o prezydenturę. To wtedy ukazał się pamiętny tekst Kaczyńskiego, w którym napisał on, że Polsce grozi „sojusz mądrych”, którzy porozumieli się przy Okrągłym Stole. Równie ważnym tekstem był artykuł Piotra Wierzbickiego z 1990 roku „Familia, świta, dwór”, w którym zerwał on z mitem jedności środowiska solidarnościowego.
W 1992 roku po Kaczyńskim naczelnym został Andrzej Gelberg. Pismo stało się bardziej organem związku, ale nadal angażowało się w sprawy takie jak walka o dekomunizację i lustrację. Z „TySolem” do swojej śmierci w 1998 roku związany był poeta Zbigniew Herbert, a w siedzibie pisma formowały się zręby programu wyborczego AWS. Od 2002 roku redaktorem naczelnym jest Jerzy Kłosiński, związany z „Tygodnikiem” od 16 lat. – Niestety losy „Tygodnika” potoczyły się tak, że w okresie transformacji ustrojowej, ze względu na poglądy, jakie prezentował, a także na brak kapitału nie miał szans rozwoju. Nie mogąc zaoferować czytelnikom bardzo atrakcyjnej formuły, stał się tytułem o średnim dziś nakładzie (ok. 20 tys. egzemplarzy) – mówi „Rzeczpospolitej” Kłosiński.