Białoruski opozycjonista, który odsiaduje karę 4,5 roku łagru, był w polskiej ambasadzie w czerwcu 2011 r., jeszcze przed skazaniem. Prosił, by nie wysyłano z Polski informacji o pieniądzach, jakie otrzymywał na działalność centrum „Wiasna" – ustaliła „Rz".
– Z całą pewnością mogę stwierdzić, że ani minister Sikorski, ani jego resort nie przekazywał prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Seremetowi żadnych ostrzeżeń w tej konkretnej sprawie Alesia Bialackiego – mówi „Rz" Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej. Dodaje, że rozmowa między Sikorskim a Seremetem w sprawie Bialackiego odbyła się już po wysłaniu Białorusinom wyciągów z kont Bialackiego.
Jak ustaliła „Rz", polska dyplomacja miała świadomość, że Białorusini będą się dopominać o wyciągi kont Bialackiego. Bialacki informował, że poinformował, że jego adwokat w aktach śledztwa odkrył kopię wniosku o pomoc prawną skierowaną do Polski. Otrzymał zapewnienie, że polska placówka w trybie pilnym powiadomi o sprawie ministra Radosława Sikorskiego. MSZ zapewnia, że informacja taka nie trafiła na biurko Sikorskiego.
– Minister Radosław Sikorski nie otrzymał jakiejkolwiek – tajnej bądź jawnej – wiadomości o sugerowanej przez pana treści – twierdzi rzecznik MSZ Marcin Bosacki. Jednocześnie odmawia potwierdzenia, czy Bialacki rozmawiał w tej sprawie z polskim dyplomatą w Mińsku. – Nie możemy informować o ewentualnych kontaktach polskich dyplomatów z opozycjonistami białoruskimi, zwłaszcza takimi, którzy jak Aleś Bialacki, w tej chwili są więzieni – twierdzi Bosacki.
O tym, że do takiego spotkania doszło, informują nas białoruscy opozycjoniści. – W czerwcu 2011 roku Aleś Bialacki osobiście chodził do polskiej ambasady i prosił o nieprzekazywanie związanej z nim dokumentacji finansowej stronie białoruskiej – mówi „Rz" Walencin Stefanowicz, zastępca Bialackiego w Centrum „Wiasna".