Skompromitować kardynała Sapiehę. Dokumenty bezpieki prawdopodobnie sfałszowano

Wątpliwe, a wiele wskazuje na to, że wręcz sfałszowane przez funkcjonariusza UB, dokumenty wykorzystano do dyskredytacji kard. Adama Sapiehy – metropolity krakowskiego i opiekuna Karola Wojtyły.

Publikacja: 28.03.2023 03:00

Kard. Adam Stefan Sapieha krakowskim Kościołem kierował w latach 1911–1951

Kard. Adam Stefan Sapieha krakowskim Kościołem kierował w latach 1911–1951

Foto: nac

Poszukiwania odpowiedzi na pytanie o postawę kard. Karola Wojtyły, a potem także Jana Pawła II, do problemu pedofilii doprowadziły kilku dziennikarzy do osoby kard. Adama Stefana Sapiehy – biskupa krakowskiego w latach 1911–1951 (od 1926 arcybiskupa metropolity), który kierował karierą przyszłego papieża. Z upublicznionych w ostatnim czasie dokumentów wynika, że kard. Sapieha przez wiele lat wykorzystywał seksualnie kleryków i młodych księży. Materiały, do których dotarła „Rzeczpospolita”, a których nie mieli w rękach dziennikarze opisujący sprawę, rzucają na nią inne światło. Ich analiza prowadzi do wniosku, że dokumenty, w których opisano erotyczne wyczyny kard. Sapiehy, są nie tylko wątpliwe, ale także z dużym prawdopodobieństwem sfałszowane. Dokumenty te oraz bohaterów tej historii łączy jedna postać: funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa.

Kłopotliwe źródła

Zanim przejdziemy do meritum, musimy przypomnieć kalendarium „skandalu” wokół kard. Sapiehy i zarysować postawione mu zarzuty. Zaczęła „Gazeta Wyborcza”. W drugiej połowie lutego na jej stronach internetowych ukazał się tekst: „Kardynał Sapieha, Książę Niezłomny Kościoła, mentor Karola Wojtyły, molestował kleryków – wynika z dwóch niezależnych śledztw dziennikarskich”. Pierwsze śledztwo miał przeprowadzić holenderski dziennikarz Ekke Overbeek, autor książki „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział”. Drugie Marcin Gutowski, dziennikarz TVN24, autor reportażu „Franciszkańska 3”. W dniu publikacji materiału „GW” książki Overbeeka nie było jeszcze na rynku księgarskim (ukazała się 8 marca), emisja reportażu Gutowskiego miała się odbyć za kilka dni (6 marca). Temat podchwycił jednak Artur Sporniak z „Tygodnika Powszechnego”, który podobnie jak Gutowski „dotarł” do sensacyjnych materiałów, z których miało wynikać, że kard. Sapieha wykorzystywał seksualnie kleryków i młodych księży.

Overbeek twierdzenie, że „postać Sapiehy może okazać się kluczowa dla zrozumienia, dlaczego późniejszy papież Jan Paweł II milczał i odwracał wzrok, gdy docierały do niego informacje o przestępstwach seksualnych księży” wysnuł wyłącznie po lekturze donosów ks. Anatola Boczka, wieloletniego współpracownika bezpieki, ps. „Luty”, który przez wiele lat pozostawał w konflikcie z kard. Sapiehą. Przyczyną jego kłopotów były m.in. sprawy obyczajowe, alkoholizm, a także działalność w tzw. ruchu księży patriotów.

Czytaj więcej

Spór o Jana Pawła II: Co o sprawie pisaliśmy w "Rzeczpospolitej"?

Gutowski, w którego reportażu wybrzmiała identyczna teza, do Boczka również się odwoływał, lecz traktował go – prawdopodobnie z uwagi na jego skomplikowaną przeszłość – z pewną rezerwą. Swoje tezy oparł o zeznania ks. Andrzeja Mistata, byłego sekretarza metropolity krakowskiego, złożone w czasie ubeckiego śledztwa w roku 1949. Sporniak był ostrożniejszy. Rewelacje pochodzące od ks. Boczka uznał za niewiarygodne – wszak duchowny miał powody ku temu, by zaszkodzić swojemu arcybiskupowi. Relację księdza Mistata uznał za brzmiącą „bardziej wiarygodnie niż donosy Boczka”.

Donosy ks. Boczka łatwo w archiwach IPN odnaleźć. Znajdują się w jego teczce pracy. Gorzej z zeznaniem ks. Mistata. Zarówno Gutowski, jak i Sporniak informację o jego relacji – o czym powiedzieli publicznie – dostali od prof. Joanny Tokarskiej-Bakir, która podczas pracy nad książką o pogromie krakowskim z 1945 r. trafiła na nią w archiwach IPN. Cytaty przekazała dziennikarzom, a w materiale Gutowskiego stwierdziła, że zeznanie ks. Mistata zostało złożone podczas procesu kurii krakowskiej. W pułapkę wpadł też Sporniak, a także kilku historyków, którzy sprawę publicznie komentowali – proces kurii krakowskiej odbył się bowiem nie w roku 1949, lecz w 1953. Pomyłka niby drobna, ale w tej sprawie – co za moment wykażemy – istotna. Podobnie zresztą jak inne dokumenty, do których dotarliśmy.

Protokół widmo

Teczkę podzielono na dwie części i zatytułowano niewinnie: „Materiały dot. kard. Stefana Sapiehy i jego zatargu o zwłoki marszałka Józefa Piłsudskiego”. Od lat jest dostępna w IPN. Przeważają w niej dokumenty urzędowe i wycinki z gazet, ale są też kopie listów od i do Sapiehy oraz donosy współpracowników bezpieki. Najprawdopodobniej materiały te miały posłużyć do skompromitowania kardynała i – być może – do sfingowanego procesu, w którym byłby on głównym oskarżonym. Tak się jednak nie stało. Na przeszkodzie stanęła – wedle resortowej nowomowy – śmierć figuranta 23 lipca 1951 r. Pośród tych dokumentów są donos ks. Anatola Boczka i zeznanie ks. Andrzeja Mistata. Towarzyszy im pismo przewodnie z adnotacją „do rąk własnych”, kierowane do ówczesnej p.o. dyrektora Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) – Julii Brystygierowej. Na niewielkiej kartce dołączonej do przesyłki dopisano maszynowym pismem frazę: „w załączeniu przesyłamy mat. kompr. dot. kard. SAPIEHY”. Oba wysłane do Warszawy 19 września 1950 r. dokumenty są ODPISAMI. Obydwie kopie sporządził ppor. Krzysztof Srokowski. Rocznik 1920, w resorcie bezpieczeństwa od roku 1947. Postać w tej historii kluczowa.

Krzysztof Srokowski, funkcjonariusz UB, oficer prowadzący ks. Anatola Boczka, w 1952 r. został wyrzu

Krzysztof Srokowski, funkcjonariusz UB, oficer prowadzący ks. Anatola Boczka, w 1952 r. został wyrzucony z pracy i skazany za fałszowanie dokumentów

Foto: Foto: IPN

Odpis zeznania ks. Andrzeja Mistata, w którym opisuje erotyczne zachowania kard. Sapiehy, nosi datę 10 sierpnia 1949 r. Zeznanie to miało zostać złożone, co już zasygnalizowaliśmy, trzy i pół roku przed rozpoczęciem procesu kurii krakowskiej, w którym w ogóle nie uczestniczył, lecz w jego sprawie karnej. Dotyczyła ona przekazania przez ks. Mistata „delegatowi gen. Andersa w Rzymie materiałów o charakterze wywiadowczym otrzymanych od Stefana Ralskiego” [członka kierownictwa II Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość – przyp. aut.]. Problem w tym, że oryginału tego zeznania nie ma w teczce sprawy karnej! Mamy protokół rewizji z 3 sierpnia 1949 r., decyzję o jego aresztowaniu i osadzeniu w więzieniu z 10 sierpnia i dalej protokoły przesłuchań: 22 sierpnia, 22 września, 7 października, 5 listopada oraz 12 grudnia tego samego roku. Powtórzmy raz jeszcze: w aktach sprawy nie ma przesłuchania datowanego na 10 sierpnia 1949 r. A prócz tego w sprawie – poza rewizją, której w mieszkaniu duchownego dokonano 3 sierpnia 1949 r. – nie występuje w ogóle ppor. Srokowski. Wszystkie przesłuchania księdza prowadzili dwaj inni funkcjonariusze UB. Co najmniej dziwnym byłoby, gdyby to jedno prowadził Srokowski, i że z akt sprawy zniknął tylko ten jeden – oryginalny – protokół.

Skąd zatem wziął się ów odpis nieistniejącego w oryginale akt sprawy przeciwko ks. Mistatowi protokołu? Odpowiedź przynosi analiza teczek ks. Anatola Boczka oraz akta personalne Krzysztofa Srokowskiego, który był… jego oficerem prowadzącym. Tak pisał o nim pod koniec 1949: „wyraził się [ks. Boczek], że z chęcią by poszedł robić do naszego urzędu, bo nie może już wytrzymać z dewoctwem”.

Kombinacje ubeka

Z teczki personalnej Srokowskiego wynika, że od połowy 1950 r. jego posada w Krakowie była mocno zagrożona. Pojawiły się w stosunku do niego zarzuty natury kryminalnej, które stawiały mu m.in. osoby przez niego zatrzymywane. Jedna z nich (kobieta) oskarżyła go o kradzież biżuterii. W maju 1950 r. za udział w bójce i pobicie interweniującego funkcjonariusza milicji został ukarany naganą. W czerwcu 1950 r. jego przełożeni wnioskowali do MBP o przeniesienie go na inny teren. Argumentowali, że jest to „konieczne, gdyż w ostatnim czasie poderwał sobie autorytet poprzez niewłaściwe postępowanie z agenturą (poszedł z informatorem księdzem pić do restauracji)”. Dodawali przy tym, że „na nowym terenie może z powrotem odzyskać właściwy autorytet i pracować wydajnie”.

W takich okolicznościach – 14 września 1950 r. – powstaje donos ks. Anatola Boczka, w którym obszernie opisuje, jak do niego oraz innych księży „dobierał” się kard. Sapieha. Łudząco podobna jest relacja ks. Mistata, która miała powstać rok wcześniej, a którą najpewniej dla „ratowania skóry” Srokowski sporządził i antydatował właśnie we wrześniu 1950. To wyjaśniałoby brak oryginału zeznania w aktach sprawy ks. Mistata. Oba te dokumenty trafiły do Warszawy i wylądowały w teczce z materiałami na Sapiehę.

Ucieczka do informatora

Na niewiele się to zdało. W lutym 1951 r. Srokowski zostaje przeniesiony do Poznania. Pracuje tam do stycznia 1952 r. Wtedy pojawiają się pod jego adresem poważniejsze zarzuty: defraudacja pieniędzy z funduszu operacyjnego przeznaczonego na wynagrodzenia dla tajnych współpracowników oraz fałszerstwo dokumentów. Srokowski zostaje zawieszony w obowiązkach, zostaje też usunięty ze struktur partyjnych. W nocy 9 stycznia 1952 r. „dokonał dezercji z organów b[ezpieczeństwa]. p[ublicznego]., zabierając z sobą broń i legitymację służbową oraz klucze do szafy żelaznej zawierającą dokumenty służbowe”. Jedzie do Krakowa. Tu od kolegów dowiaduje się, gdzie aktualnie mieszka ks. Anatol Boczek. Z raportu o zwolnienie ze służby: „W godzinach rannych dnia 10 stycznia 1952 r. por. Srokowski Krzysztof udał się autobusem do Poronina. W Poroninie dowiedział się, że inf. ps. »Luty« uczy dzieci w szkole we wsi Murzasichle oddalonej 5 km. od Poronina. Por. Srokowski udał się do szkoły w Murzasichle, gdzie spotkał się z inf. ps. »Luty«. Do Poronina powrócili oni sankami i po drodze umówili się, że spotkają się po 20 minutach w Gospodzie naprzeciwko stacji kolejowej. W umówionym czasie spotkali się w pobliżu w/w Gospody i sankami pojechali do Zakopanego. W Gospodzie w Zakopanym wypili oni 1/4 l wódki, a następnie udali się na wniosek por. Srokowskiego do restauracji na Gubałówkę. W restauracji tej wypili 1/2 l wódki. […] W restauracji tej por. Srokowski Krzysztof zapoznał się w tańcu z ob. […], a następnie zaprosił ją wraz z koleżanką jej i przebywającym w ich towarzystwie osobnikiem do stolika, przy którym siedział wraz z infor. ps. »Luty«. W międzyczasie w dniu 10 stycznia 1950 r. tutejszy Wydział po stwierdzeniu dezercji por. Srokowskiego Krzysztofa wszczął za nim poszukiwania doraźne. Ponieważ por. Srokowski widziany był przez funkcj[onariuszy]. WUBP Kraków, a ref[erenta]. Wydz. V. tamt[ejszego]. Urzędu Błażejczyka Adama dopytywał się o miejsce pobytu inf. ps. „»Luty« – przeto wszczęto tam poszukiwania za por. Srokowskim Krzysztofem. W dniu 10 stycznia 1952 r. o godzinie około 18-tej por. Srokowski Krzysztof w restauracji na Gubałówce został zatrzymany […]”.

Czytaj więcej

Tomasz Krzyżak: Debata o Janie Pawle II powinna sprawić, że otworzymy oczy

Kilka dni później zostaje przewieziony do Poznania i osadzony w areszcie. Ale jego związek z ks. Boczkiem trwa – przynajmniej pośrednio. Z donosów duchownego wynika, że w końcu kwietnia 1952 r. odwiedziła go w Poroninie żona Srokowskiego. Narzekała na biedę i poprosiła byłego informatora męża… o wsparcie finansowe. Boczek zgodził się – także na wyjazd do Poznania i udział w procesie Srokowskiego – ale o wszystkim poinformował nowego oficera prowadzącego.

Krzysztof Srokowski 13 września 1952 r. został skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Poznaniu na pięć lat więzienia. W czasie procesu udowodniono mu, że będąc funkcjonariuszem MBP, wystawił dziesięć fikcyjnych pokwitowań „rzekomo pochodzących od ludzi związanych z aparatem B.[ezpieczeństwa] P.[ublicznego], którzy potwierdzili odbiór pieniędzy na ogólną sumę 2300”. Sam przywłaszczył około 5 tys. złotych z funduszu operacyjnego, bez żadnych pokwitowań. Ponadto groził przypadkowym przechodniom służbową bronią i zdekonspirował informatora (ks. Anatola Boczka), z którym w miejscu publicznym pił alkohol. W wyniku amnestii zmniejszono mu wyrok do trzech lat. Po odsiadce powrócił w okolice Krakowa.

Poszukiwania odpowiedzi na pytanie o postawę kard. Karola Wojtyły, a potem także Jana Pawła II, do problemu pedofilii doprowadziły kilku dziennikarzy do osoby kard. Adama Stefana Sapiehy – biskupa krakowskiego w latach 1911–1951 (od 1926 arcybiskupa metropolity), który kierował karierą przyszłego papieża. Z upublicznionych w ostatnim czasie dokumentów wynika, że kard. Sapieha przez wiele lat wykorzystywał seksualnie kleryków i młodych księży. Materiały, do których dotarła „Rzeczpospolita”, a których nie mieli w rękach dziennikarze opisujący sprawę, rzucają na nią inne światło. Ich analiza prowadzi do wniosku, że dokumenty, w których opisano erotyczne wyczyny kard. Sapiehy, są nie tylko wątpliwe, ale także z dużym prawdopodobieństwem sfałszowane. Dokumenty te oraz bohaterów tej historii łączy jedna postać: funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa.

Pozostało 93% artykułu
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kościół
Tomasz Krzyżak: Abp Adrian Galbas do Warszawy to dobry ruch, ale widać przy okazji słabość polskiego Kościoła