Śnieg i mróz będzie oznaczał, że ludzie będą tam zamarzać.
Oczywiście, że tak może być, jeśli nie zrezygnują z przedzierania się. Ale myślę, że wcześniej Łukaszenko zbuduje im tam jakieś prowizoryczne obozy. Część z nich wróci do swoich krajów, bo zobaczą, że to nie ma sensu. Tylko jak wracać, będąc już parę kilometrów od swoich znajomych czy rodziny w Niemczech... To są dramaty, które za chwilę będą się działy na naszych oczach. To jest tak wszystko wymieszane z polityką, że dużo ludzi się wyłącza z analizy moralnej i jakiejś wrażliwości humanitarnej. Padamy ofiarami tego, co właśnie Łukaszenko chciał zrobić – destabilizacji. Już jesteśmy zdestabilizowani.
Jesteśmy jako społeczeństwo bardzo podzieleni. Najbardziej zagorzali katolicy nie chcą słyszeć o pomaganiu. Ksiądz zaś jest pierwszym „lewakiem”.
Nic na to nie poradzę. Ewangelia jest jednoznaczna. Dokumenty Kościoła i cała nauka Kościoła o migrantach są jednoznaczne. Papież Franciszek jest dla mnie wzorem i także mówi o tym jednoznacznie. Ja nie mam zamiaru tego wszystkiego zmieniać. Naszym pytaniem jest teraz to, jak to wszystko aplikować do obecnej sytuacji. Co znaczą słowa Jezusa „byłem obcy, a przyjęliście (lub nie przyjęliście) Mnie” z ewangelii św. Mateusza. Kościół jest za kontrolowaną, legalną, bezpieczną migracją i przeciw masowemu, bezwarunkowemu przyjmowaniu ludzi, gdy ani oni, ani społeczność przyjmująca nie są do tego przygotowani.
Tu i teraz na granicy mówimy tylko i wyłącznie o uchodźcach – nie o imigrantach, ale najczęściej o kobietach i dzieciach, i to o tych, którzy pragną ochrony międzynarodowej. Nie mówię o żadnym przyjmowaniu w Polsce imigrantów. Nie mówimy, że mamy obowiązek przyjąć wszystkich. W komunikacie Episkopatu, o którym pan wspomniał, na pierwszym miejscu jest wdzięczność i podziękowanie za obronę granic, za wojsko, Straż Graniczną, Policję. Ale gdzieś ktoś nie chce tego widzieć, tylko widzi to, co go razi, czyli tę drugą część, czyli wrażliwość moralną i humanitarną. Nawet wiceminister MON nie chce tego przeczytać i pomawia hierarchię o brak obrony żołnierzy przed fałszywymi obelgami. Dopisujemy do opisu sytuacji jeszcze tę jedną stronę ogromnego kryzysu, trudne wyzwanie.
Widzi ksiądz biskup jakieś rozwiązanie? Korytarze humanitarne?
Korytarze w przypadku Białorusi w ogóle nie wchodzą w rachubę. Byłyby możliwe dopiero wtedy, kiedy tam stanęłyby obozy, gdyby tam wszedł Frontex, UNHCR czy inne organizacje. Bo gdyby od początku to rozwiązano metodami migracyjnymi, moglibyśmy mieć inny scenariusz. Tak jak zrobili to Litwini. Zbudowali natychmiast wzdłuż granicy prymitywne, ale jednak, obozy dla uchodźców. Znalazło się tam kilka tysięcy migrantów. Okazało się, że spadła im gwałtownie liczba przepychanek, przyjechał Frontex, bo ta agencja jest właśnie od tego – szybkie procedury, identyfikacja, odciski palców, decyzje.
Umiędzynarodowienie polega nie tylko na tym, że zmobilizujemy siły i nikogo tu nie wpuścimy, ale że się uruchamia wszystkie możliwe instytucje i procedury, które w takich sytuacjach muszą być zastosowane wobec migrantów. A my mówimy, że to są „pociski migracyjne w rękach Łukaszenki” i nie potrzebujemy Frontexu i paru innych jeszcze instytucji, bo musimy to rozwiązać politycznie. Mamy więc wojnę zamiast obozów. Nikt nie chce obozów, to zrozumiałe. Groźba, że będzie wtedy 100 tys. migrantów, zwyciężyła.
Rozwiązanie sprawy zostawmy politykom. Skupmy się na pomocy potrzebującym. Jezus mówił: „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie”.
To jest zdanie w Ewangelii, które w tym momencie tam, na polsko-białoruskiej granicy, ma również ważne zastosowanie. Nie tylko słuszna i konieczna obrona granicy. Za chwilę będziemy mieli Boże Narodzenie. A przecież Święta Rodzina była rodziną uchodźców, choć wielu się to nie podoba; uważają, że to jest naciągane. Tymczasem papież Franciszek używał już kilkakrotnie tego przykładu jako wzoru podejścia, zrozumienia, z kim mamy do czynienia. Jest cały dokument watykański o imigrantach i uchodźcach z 2013 roku, wydany jeszcze przed pontyfikatem Franciszka przez Radę ds. Migrantów, która opracowała reguły, zasady, podejście, jak należy rozumieć sytuację migrantów we współczesnym świecie i jak powinien zachować się chrześcijanin. To wszystko jest, tylko jakoś kompletnie nietknięte, nieruszane, jak gorący kartofel.
Jeżeli mamy być uczciwie katolikami, zwłaszcza w kontekście nadchodzącego Bożego Narodzenia, opłatka i pustego talerza dla przybysza, to dzisiaj musimy mówić o tym, że tak właśnie smakuje Ewangelia, która jest czasami bolesna. A do tej pory nie mieliśmy takiej lekcji.
—współpraca Jakub Mikulski