Nowy projekt rozporządzenia zakłada zarezerwowanie określonych nazw wyłącznie dla produktów mięsnych. Oznacza to więc zakaz sprzedawania ich zamienników pod nazwami takimi, jak „wędlina roślinna” czy „bezmięsna szynka”. Co ta zmiana oznacza w praktyce dla producentów takich wyrobów?
Propozycja zmiany spotkała się już z żywym sprzeciwem i z pewnością spotka się z dalszym. Praktyczny jej wydźwięk będzie zaś, moim zdaniem, nie aż tak wielki. Jak wynika bowiem z praktyki naszej kancelarii, zamienniki produktów mięsnych stosunkowo rzadko używają nazw wskazanych w projekcie, a więc „szynki”, „wędliny”, „wędzonki” i „kiełbasy”. Zastanawiające jest, dlaczego akurat te nazwy zostały uwzględnione. Przykładowo, we Francji lub we Włoszech proponowano raczej ogólne zakazy używania nazw tradycyjnie zarezerwowanych dla produktów mięsnych. Daje to możliwość podciągania pod ten zakaz różnych produktów i chronienia w ten sposób monopolu branży mięsnej na korzystanie z takich nazw.
Czytaj więcej:
Wystarczy wspomnieć budzące tyle emocji „kotlety wegetariańskie” czy „wege burgery”.
Dokładnie. Nie zostały one objęte projektem nowelizacji, co zresztą uważam za plus, gdyż konsumenci są już przyzwyczajeni do tego, że burgery czy kotlety są nie tylko mięsne. Warto zwrócić uwagę, że autorzy projektu powołują się na fakt, iż określenia wymienione w projekcie były zdefiniowane w Polskich Normach, które do 2003 roku były obowiązkowe. Nie jest to więc nowość i jeśli projekt zostałby przyjęty, będzie w pewnym sensie oznaczać „powrót do przeszłości”.