Kiedy?
Po pierwsze jest kwestia liczby ofiar. Dane, które mamy, pochodzą od Hamasu. A im wierzę nawet mniej niż Putinowi. Po wtóre, ilu wśród zabitych jest terrorystów? Połowa? Dwie trzecie? Gdy zaś idzie o aspekt moralny, Tora stawia sprawę jasno: jeśli ktoś chce cię zabić, zabij go pierwszy. Samoobrona. Oczywiście śmierć każdego cywila jest tragedią. Ale kiedy terrorysta zasłania się dzieckiem, które przez to ginie, czy to jest moralne? Izrael popełnia błędy, ale nie znam drugiej armii na świecie, która tak bardzo stara się uniknąć ofiar wśród cywilów. Kiedy Zachód pacyfikował tzw. Państwo Islamskie i ginęli cywile, mówiono o „szkodach ubocznych” (collateral damage). A gdy to samo się dzieje w Strefie Gazy, padają zarzuty o ludobójstwo. To ogromna hipokryzja! Odpowiedź na pytanie, w którym momencie Hamas został zneutralizowany, musi należeć do generałów, nie polityków. Ja też tego nie wiem. Wiem natomiast, że 19 lat temu Gaza uwolniła się od kontroli Izraela. W pierwszych latach wielu jej mieszkańców pracowało w państwie żydowskim. To się skończyło, kiedy stamtąd zaczęli przybywać terroryści. Gaza musi teraz wyzwolić się od Hamasu, nie Izraela. Dostawała grube miliardy pomocy humanitarnej, które posłużyły do budowy gigantycznej sieci podziemnych tuneli. Nawet rurki metalowe dla sanitariatów wykorzystali do budowania pocisków, którymi uderzali w Izrael. Nie znam wielu tak niemoralnych wydarzeń w historii. Gdy zaś idzie o Liban, ile Izrael miał jeszcze czekać? Od 8 października zeszłego roku codziennie był atakowany przez Hezbollah. Czy można zaś wyobrazić sobie bardziej precyzyjny atak niż ten przeprowadzony poprzez pagery? Tu „szkody uboczne” były minimalne.
Czy przez to Izrael stał się bezpieczniejszy? Zemsta terrorystów jest nieunikniona.
A tzw. Państwo Islamskie? Jest dziś cieniem samego siebie. Podobnie powinno być i z Hamasem, Hezbollahem.
Wielu uważa, że to są wojny, które Netanjahu prowadzi, aby utrzymać się u władzy, uniknąć procesu za korupcję.
Nie ma wojen, które nie miałaby aspektu politycznego. Nie znam motywacji Netanjahu, ale niezależnie od tego sytuacja była nie do utrzymania. Czy wyobraża pan sobie, że Białoruś przez lata atakuje pociskami Polskę, a ta nie reaguje? Żaden kraj tego by nie zrobił. A Izrael bardzo długu tak robił. Ale cierpliwość się wyczerpała.
W ostatnim roku podejście do wspólnoty żydowskiej zmieniło się w naszym społeczeństwie z powodu działań Izraela?
To był bardzo ciężki rok dla polskich Żydów. Żyjemy w Polsce, kochamy ją. Ale też kochamy Izrael. To nasz drugi dom. To, co tam się dzieje, bardzo nas niepokoi. Wielu z nas ma tam rodziny, bardzo bliskich przyjaciół. Tymczasem niektórzy z nas usłyszeli od swoich dotychczasowych polskich przyjaciół: nie mogę dłużej utrzymywać z tobą kontaktów, jesteś Żydem, jesteś mordercą. W pełni rozumiem, że można protestować przeciw działaniom Izraela. Jednak wielu, którzy biorą udział w takich manifestacjach po prostu nie wie, co się stało 7 października. Jest ogromny brak wiedzy.
Przez ten rok antysemityzm w Polsce się więc umocnił?
Udzielę klasycznej odpowiedzi rabina: tak i nie. Z pewnością więcej jest antysemityzmu werbalnego. Ale to dotyczy bardzo małej grupy Polaków. Jest z tym znacznie gorzej we Francji, Niemczech czy Ameryce. Po 7 października tylko raz podszedł do mnie jakiś człowiek i powiedział: wolność dla Palestyny! W czasie moich publicznych wystąpień pojawiają się pytania o to, co robi Izrael, ale nie są agresywne. W czasie marszu w Łodzi dla upamiętnienia likwidacji tamtejszego getta ktoś krzyknął: ludobójstwo, ludobójstwo! Ale to była jedna osoba wśród tysięcy obecnych. Trzeba więc zachować perspektywę. 1 maja naszą synagogę zaatakował koktajlami Mołotowa nastolatek powiązany ze skrajną prawicą. Ale znowu to był pojedynczy przypadek. Zdarzyło się też, że gdy dwóch żydowskich studentów na UW przechodziło koło manifestacji w obronie Palestyńczyków, ktoś się spytał, czy są z protestującymi, czy przeciw. I gdy odmówili odpowiedzi, zaczął krzyczeć: Żydzi do gazu! Mam bardzo duży szacunek dla rektora UW, który w czasie inauguracji roku akademickiego jasno powiedział, że żydowscy studenci muszą czuć się tu bezpiecznie. I odmówił zerwania współpracy z izraelskimi uniwersytetami.