– Nie przypominam sobie, by wcześniej coś takiego było – powiedział rzecznik ukraińskiego lotnictwa o użyciu przez Rosjan na raz sześciu hipersonicznych rakiet Kinżał w nocnym ataku na miasta i obiekty energetyki.
Pierwszy od miesiąca rosyjski nalot był jednocześnie największym od początku roku i najdłuższym (w sumie trwał około siedmiu godzin). W dodatku pierwszym od długiego czasu, w którym ukraińskiej obronie przeciwlotniczej udało się zestrzelić tak mało atakujących rakiet (około połowy, wcześniej było to nawet 3/4).
Wojna z prądem
„Zdaje się, że rosyjska armia znów bardzo się angażuje w degradację ukraińskiej sieci energetycznej, skoro strzela do niej wartymi miliony dolarów kinżałami” – zdziwił się jeden z zachodnich ekspertów. Ukraińska obrona przeciwlotnicza nie ma jeszcze odpowiednich środków do zestrzeliwania takich rakiet (jak i rosyjskich Ch-22 czy S-300), ale mimo tego używanie ich do niszczenia transformatorów wywołuje zdumienie.
Czytaj więcej
Gdy w lutym ubiegłego roku Rosja zaatakowała Ukrainę, w otoczeniu białoruskiego dyktatora nie wszyscy wierzyli w zwycięstwo Putina.
Jeszcze w weekend ukraiński operator energetyczny Ukrenerho prosił użytkowników o zwiększenie zużycia prądu – tak dużo go wytworzono. We wtorek w jednym z największych miasta Ukrainy, Charkowie, po raz pierwszy od ponad roku włączono uliczne oświetlenie. Ponieważ metropolia poniosła w ostatnim nalocie największe straty, Ukraińcy ponuro żartowali, że Putin chciał zgasić światła w mieście. Milionowe miasto zostało bez prądu, ogrzewania i wody.