„Umocnienia obronne budowane są według regulaminów z drugiej wojny światowej. One są nieodpowiednie do ochrony przed współczesną bronią precyzyjną” – opisał brytyjski wywiad najnowsze wysiłki rosyjskiej armii.
Prezent na Nowy Rok
Szczególnie uporczywie budują okopy i ziemianki w okolicach Swatowego na granicach Ługańszczyzny, najwyraźniej próbując wyznaczyć zasięg swoich roszczeń. Przynajmniej do czasu kolejnej ofensywy, której początek wielu przewiduje na pierwsze miesiące nowego roku. Nad frontem wisi bowiem widmo stukilkudziesięciotysięcznego zgrupowania rosyjskich wojsk, szkolonych obecnie gdzieś w głębi Rosji.
Ukraiński wywiad (oraz zachodnie) ma jednak wątpliwości, czy uda się tę masę wojska uzbroić i wyposażyć. Na froncie coraz częściej pojawiają się bardzo stare rodzaje broni, na przykład czołgi T-62 których produkcję zakończono w latach 70. ubiegłego wieku. – Jak już Rosjanie posyłają je na pierwszą linię, to znaczy, że sprawy idą u nich bardzo źle – mówi żołnierz szturmowej brygady z Zakarpacia Roman Ustyj. Poza nimi pojawiły się też ciężarówki ZIŁ z lat 50. i 60. ubiegłego wieku.
Czytaj więcej
Przemawiając w Dniu Służby Bezpieczeństwa, rosyjski prezydent pochwalił działania żołnierzy w Ukrainie i zaznaczył, że w każdej sekundzie narażają oni życie.
„Putin nie rezygnuje ze swych maksymalistycznych celów i wykorzystuje różne mechanizmy, by zmusić Ukraińców do rozpoczęcia rozmów na swoich warunkach oraz do ustępstw” – podsumowuje 300 dni wojny amerykański Institute for the Study of War. Rosyjski prezydent początkowo mówił co prawda o „denazyfikacji” i „demilitaryzacji” Ukrainy, ale nigdy publicznie nieujawnionym celem jest po prostu podbój sąsiedniego kraju i anektowanie go.