Czytaj więcej
9 sierpnia, na lotnisku wojskowym Saki, w Nowofedoriwce na okupowanym Krymie, doszło do serii eksplozji. Rosyjski resort obrony podaje, że eksplozje były wynikiem detonacji amunicji lotniczej będącej następstwem niedbałości. Pojawiają się jednak nieoficjalne informacje, że za eksplozjami mogą stać Ukraińcy, którzy oficjalnie temu zaprzeczają.
Eksperci podliczają straty, jakie rosyjskie lotnictwo poniosło na krymskim lotnisku w Sakach koło Eupatorii, i zastanawiają się, czy jego zniszczenie to sygnał do ukraińskiej ofensywy.
– Rosja koniecznie musi ponieść wojskową porażkę, w innym przypadku jej ekspansjonizm dzisiejszego typu nigdy się nie skończy, nie tylko geograficznie w Europie, ale i w innych miejscach – powiedział doradca prezydenta Zełenskiego Mychajło Podolak.
Pontony i materace
Jednak Rosja ma jeszcze znaczne zasoby, które docenia ukraiński sztab generalny. Mniejszą część jednostek skoncentrowała w Donbasie, a mimo to posuwa się tam naprzód. Choć szybkość nie jest porażająca: 10 kilometrów w trzy tygodnie. – W Donbasie mamy do czynienia z imitacją rosyjskiego natarcia, by odciągnąć nasze wojska z południa – uważa ukraiński ekspert wojskowy Ołeh Żdanow.
Prawie połowa armii Kremla zaangażowana w Ukrainie została bowiem skoncentrowana na południu: u ujścia Dniepru, na jego zachodnim i wschodnim brzegu.