– Mamy bardzo znaczne powody do niepokoju – powiedział BBC jeden z wysokich rangą zachodnich urzędników.
Ci z przedstawicieli Zachodu, którzy mieli do czynienia z wojną w Syrii, obawiają się teraz identycznego scenariusza na Ukrainie. Najpierw Kreml będzie oskarżał Kijów o „szykowanie prowokacji” (na przykład z bronią chemiczną), a potem sam jej użyje, zrzucając winę na Ukraińców. Tak właśnie robiła rosyjska armia w Syrii, gdy najpierw oskarżała powstańców, że chcą „urządzić prowokację w świetle telewizyjnych kamer”, a potem bombardowała syryjskie miasta bronią chemiczną.
– Rosja ma już doświadczenie w kłamliwym oskarżaniu innych krajów o przestępstwa, których dokonała sama – mówiła podczas zeszłotygodniowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ amerykańska przedstawicielka Linda Thomas-Greenfield.
Czytaj więcej
Administracja Joe Bidena publicznie ostrzegła, że Rosja może próbować użyć broni chemicznej lub biologicznej na Ukrainie. Biały Dom odrzuca jednocześnie oskarżenia Rosjan, którzy twierdzą, że Amerykanie rozwijali na terytorium Ukrainy broń biologiczną.
W zeszłym tygodniu rosyjscy generałowie zaczęli mówić, że Ukraińcy „szykują prowokację” w okolicach Charkowa. Ostrzeliwane od dwóch tygodni miasto jest symbolem oporu wobec zaborczości Kremla. Tym bardziej dla niego kompromitującym, że jest to największa rosyjskojęzyczna metropolia Ukrainy, a Rosja rozpoczęła kampanię pod hasłem obrony Rosjan. Tymczasem stawili oni zajadły opór Putinowi właśnie w Charkowie.