Są dwie wiadomości: dobra i zła. Najpierw zła. NFZ zaleca przesunięcie planowanych zabiegów i operacji, by zwolnić łóżka dla chorych na covid. Nieznany jest status tej decyzji, a przede wszystkim nie wiadomo, kto weźmie na siebie odpowiedzialność za ludzkie życie, które może być w jej wyniku zagrożone. NFZ?
Widmo unieruchomienia bez endoprotezy albo udaru spowodowanego przesunięciem badań jest przecież realne i dzisiaj. To codzienność naszej ochrony zdrowia. Teraz NFZ proponuje, by skandalicznie długie kolejki wydłużyć jeszcze bardziej.
I jakoś nie słychać, by władza próbowała ratować sytuację zastrzykiem finansowym Nowego Ładu. Kto nie doczeka się zabiegu, już nie zaprotestuje. Jest jednak i informacja dobra: władza dyskretnie przygotowuje się do szczepionkowego przełomu i sprowadzenia ok. 15 mln nowych dawek.
A to znaczy, że kolejne grupy wiekowe i zawodowe będą miały szansę zyskać odporność. Najpierw jednak zderzymy się ze szczytem trzeciej fali.
A kto wtedy będzie szczepił? Czy stać nas, by w punkcie szczepień igłę w ramię wbijał chirurg naczyniowy albo transplantolog? Rząd odrzucił możliwość, by do Narodowego Planu Szczepień dopuścić farmaceutów, którzy deklarowali taką gotowość. Może przyszła pora, by tamtą decyzję przemyśleć. Przy tak ambitnym planie – 1,5 mln szczepień tygodniowo – nawet weterynarzy byłoby za mało.