Odmiana koronawirusa Delta jest niebezpieczna i roznosi się błyskawicznie. O 60 proc. szybciej niż poprzednia mutacja Alfa. Atakuje dzieci, bo to w wielu krajach największa niezaszczepiona grupa. Dominuje w Wielkiej Brytanii, co wprawiło Włochów w takie zdenerwowanie, że nakazali brytyjskim przyjezdnym obowiązkową kwarantannę. Wolą bowiem stracić parę funtów niż – po tak tragicznym roku – narażać społeczeństwo na nowy dramat. W Portugalii, która szybko zdławiła zakażenia, ale nie zaszczepiła jeszcze większości obywateli – już ze strachu przed Deltą wprowadzane są lockdowny.
A w Polsce radośnie budujemy nowy Polski Ład. Pandemii nie ma, na Podhalu turyści jadają ze wspólnych półmisków, premier w białej koszulinie objeżdża kraj. Zaszczepiono dwiema dawkami ok. 30 proc. obywateli. A przecież im bardziej zakaźny jest wirus, tym więcej osób musi zostać zaszczepionych, by uzyskać odporność zbiorową. Chcemy żyć normalnie – to zrozumiałe, ale w tym przypadku pytanie „czy za wszelką cenę", ma treść dość ponurą. Bo jeśli tak bardzo chcemy powrotu do normalności, piwa pod parasolem, waty cukrowej, koncertów i nieosłoniętych twarzy, to musimy się nauczyć przewidywać. Rodacy z Wysp przyjadą lada chwila. Przywiozą do dziadków dzieci – narażone na zakażenie i nie testowane. Żadna poważna bariera przed wjazdem do Polski nie istnieje, zupełnie jak w święta Bożego Narodzenia, co przyczyniło się do eksplozji trzeciej fali. Wielka Brytania, mimo zapowiedzi zdjęcia obostrzeń, restrykcji na granicach nie cofnęła, zdając sobie sprawę z zagrożenia. Polaków powracających z wakacji czekają dwa testy i kwarantanna. Czy nasz rząd rozmawia z Borisem Johnsonem na ten temat?
Sytuacja Polaków na Wyspach i konsekwencje ich przyjazdu na urlopy to tylko część problemu. Polacy kochają jeździć i rzucili się na wszelkie all inclusive. Zabiorą ze sobą też niezaszczepione dzieci. I przywiozą je z powrotem – prosto w objęcia dziadków, z których według danych rządowych zaszczepiona jest niespełna połowa. Rząd problemu nie widzi. Jak już kilka razy podczas tej pandemii. Jak wtedy, gdy rok temu premier ogłaszał, że wirusa już nie ma. Jak we wrześniu, kiedy puszczono dzieci do szkoły. Jak na święta. Jak zwykle.