W obu krajach odbywają się wybory (w Mołdawii prezydenckie, w Gruzji parlamentarne w najbliższą niedzielę), na których wynik Moskwa próbuje wpływać.
– Putin używa Mołdawii jako przykładu, by pokazać, że Zachód to tak naprawdę papierowy tygrys, a Bruksela jest niewiarygodnym sojusznikiem. Gruzja obserwuje Mołdawię i jeśli Zachód przegra w Kiszyniowie, Tbilisi będzie następne – uważa Ivana Stradner z waszyngtońskiej Fundacji Obrony Demokracji.
Prorosyjscy populiści namawiają wyborców
W obu krajach w kampaniach wyborczych znaczne miejsce zajmuje stosunek do Rosji. W Mołdawii na początku wojny w Ukrainie dominowała niechęć do Moskwy, ale teraz stosunek do putinowskiego reżimu trochę się polepszył, przede wszystkim ze względu na złą sytuację gospodarczą i obietnice prorosyjskich polityków poprawienia jej poprzez związki z Kremlem.
W Gruzji wszystkie partie mówią o Rosji, ale w przeciwieństwie do prorosyjskich polityków Mołdawii nie wzywają do przyjaźni z nią. Rządzący twierdzą, że należy rozwijać kontakty z Rosją, bo inaczej kraj zostanie wciągnięty w wojnę. Opozycja odpowiada, że Gruzińskie Marzenie używa rosyjskiego straszaka, by zdobyć głosy.
Wojna w Ukrainie doprowadziła do zmiany polityki Mołdawii i Gruzji wobec Rosji
Wojna w Ukrainie dokonała zmiany polityki w obu krajach. Władze w Kiszyniowie zaczęły oddalać się od Moskwy. Ale w Tbilisi odwrotnie: znacznie zwiększył się handel z Rosją, w tym przemyt objętych sankcjami zachodnich towarów.