Bogusław Chrabota: Wołodymyr Zełenski i jego plan zwycięstwa

Rozumiem intencje Zełenskiego, żeby tanim kosztem pozbyć się (na wypadek pokoju) problemu z demobilizacją i kosztami utrzymania armii, ale pomysł wysłania na Zachód większej liczby zluzowanego wojska wydaje się absurdalny.

Publikacja: 17.10.2024 18:37

Wołodymyr Zełenski

Wołodymyr Zełenski

Foto: REUTERS/Yves Herman

Wołodymyr Zełenski przedstawia w Brukseli swój „plan zwycięstwa” w wojnie z Rosją. Bez wątpienia wszyscy mu tego zwycięstwa życzymy; co więcej, choć ukraiński lider coraz częściej tego nie dostrzega, od początku konfliktu Polska chyba najbardziej konsekwentnie ze wszystkich sojuszników stała po stronie Kijowa. I stać pewnie będzie, bo to nasza racja stanu. Trudno jednak nie zauważyć nowych okoliczności, w których rozgrywa się ukraiński dramat i pewnej desperacji Zełenskiego, przysłaniającej mu trzeźwość postrzegania sytuacji międzynarodowej.

Zachód chce szybkiego zakończenia wojny

Pierwszym problemem jest coraz większa determinacja liderów Zachodu, po obu stronach oceanu, by konflikt zakończyć. Koncepcja „pokój za ziemię”, choć dla walczącej Ukrainy trudna, wybrzmiewa nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i po naszej stronie Atlantyku. Choć może nie aż tak wyraźnie, jak w kręgach trumpowskich. Czy można jednak inaczej zrozumieć słowa kanclerza Scholza w wywiadzie dla ZDF, o pilnej potrzebie omówienia, jak: „wyjść z tej sytuacji wojennej i osiągnąć pokój szybciej, niż się obecnie wydaje”? Czy ktoś ma złudzenia, że Scholz myślał o ukraińskim blitzkriegu?

Czytaj więcej

Gen. Waldemar Skrzypczak: Rosjanie są przebiegli. Operacja kurska zmienia się w ich sukces

Zwycięstwo Kamali Harris nie gwarantuje dalszego wsparcia USA dla Ukrainy

Inną sprawą jest wynik amerykańskich wyborów. Potencjalne zwycięstwo Trumpa jest łączone z przyspieszeniem końca wojny i to kosztem Ukrainy; ale czy zwycięstwo Kamali Harris rzeczywiście oznacza determinację Waszyngtonu do kontynuacji wojny w nieskończoność? To szkodliwa iluzja; mówią zresztą o tym rosyjscy opozycjoniści. USA nie są zainteresowane totalną klęską Putina i dekompozycją układu sił w Federacji Rosyjskiej. Ryzyko chaosu jest bowiem większą groźbą, niż Putin. Wydaje się, że Zełenski to rozumie, więc intensywnie pracuje nad „planem zwycięstwa”, który w istocie rzeczy jest planem mającym doprowadzić do pokoju, ale na warunkach… Właśnie, czyich? Czy aby ukraińskich?

Czytaj więcej

W wojnie z Rosją Ukrainie brakuje żołnierzy. 18-latków też wyślą na front?

Otóż nie; ten plan jest w istocie planem zwycięstwa Zachodu. Na ile go znamy, w całości odnosi się do konieczności jeszcze intensywniejszego wsparcia Kijowa przez Zachód, zarówno w sensie militarnym, jak i gospodarczym. To nie jest zła ścieżka, bo mocno i na trwałe wiąże przyszłość Ukrainy z Zachodem; docelowo również militarnie. I tu dwie kwestie, jedna z pogranicza realności, druga kompletnie nierealna. Punktem pierwszym i kluczowym jest wystosowanie wobec Ukrainy zaproszenia do członkostwa w NATO. To krok w tył, bo oznacza, iż w Kijowie zrozumiano, że przyjęcie Ukrainy do NATO w czasie wojny jest niemożliwe. Ale zaproszenie? Czemu nie. Jeśli na dodatek zostanie opatrzone ostrymi warunkami przyjęcia, jest wyobrażalne. Pewnie nawet w kręgach tej czy potencjalnej administracji amerykańskiej. Także na Kremlu pewnie zrozumieją, że zaproszenie to jeszcze nie akcesja, tylko odsunięcie procesu w czasie. A co się w międzyczasie okaże, tego nie wie nikt.

Trudno sobie wyobrazić, by którekolwiek z europejskich krajów NATO chciało gościć większe oddziały ukraińskich weteranów wojny z Rosją

Zastąpienie amerykańskiej armii ukraińską to pomysł z księżyca

Natomiast koncepcją z księżyca jest propozycja, by zluzowane z frontów wojny oddziały armii ukraińskiej zastąpiły w Europie jednostki amerykańskie. To sprawa dla wielu krajów, również dla Polski, kompletnie nie do przyjęcia. Po pierwsze dlatego, że – czego Kijów nie rozumie, bądź udaje, że nie rozumie – obecność, zwłaszcza na wschodniej flance NATO Amerykanów jest gwarancją zaangażowania sojuszniczego najpotężniejszej armii sojuszu. Nie tylko dla Polaków ma to znaczenie zarówno polityczne, jak i symboliczne. Jest żywym dowodem sojuszu z Waszyngtonem i gwarancją, że terytorium na którym stacjonują oddziały amerykańskie będzie bronione przez US Army jak własne. Oczywiście podobna relacja w wypadku sił zbrojnych Kijowa nie zachodzi.

Czytaj więcej

"Rzecz w tym". Szczyt w Waszyngtonie. Co osiągnie Zełeński?

I sprawa druga, trudno sobie wyobrazić, by którekolwiek z europejskich krajów NATO chciało gościć większe oddziały ukraińskich weteranów wojny z Rosją. To pewnie dobre wojsko, ale przeszło przez piekło. Dla wielu żołnierzy ważniejsze byłoby zapewne leczenie z zespołu stresu pola walki, niźli nudne stacjonowanie pod Rzeszowem czy w Gołdapi. Rozumiem intencje Zełenskiego, żeby tanim kosztem pozbyć się (na wypadek pokoju) problemu z demobilizacją i kosztami utrzymania armii, ale pomysł wysłania na Zachód większej liczby zluzowanego wojska wydaje się absurdalny.

Wołodymyr Zełenski musi przemyśleć swoje plany

I zdziwienie na koniec: czyżby Ukraina w rzeczywistości narzekała na nadmiar rak do pracy? Będą niezbędne do odbudowy kraju. Lepiej więc, by ukraiński prezydent poszukał pomysłu, jak dać tym ludziom pracę w ojczyźnie, niż trzymał ich w mundurach i wysyłał w świat. Tym bardziej że nie można wykluczyć, że historia znów ich zmusi do założenia kamaszy i walki w bronią w ręku w obronie ojczyzny.

Wołodymyr Zełenski przedstawia w Brukseli swój „plan zwycięstwa” w wojnie z Rosją. Bez wątpienia wszyscy mu tego zwycięstwa życzymy; co więcej, choć ukraiński lider coraz częściej tego nie dostrzega, od początku konfliktu Polska chyba najbardziej konsekwentnie ze wszystkich sojuszników stała po stronie Kijowa. I stać pewnie będzie, bo to nasza racja stanu. Trudno jednak nie zauważyć nowych okoliczności, w których rozgrywa się ukraiński dramat i pewnej desperacji Zełenskiego, przysłaniającej mu trzeźwość postrzegania sytuacji międzynarodowej.

Pozostało 91% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich