Polską debatę publiczną – oprócz haseł takich jak bańki, polaryzacja i symetryzm – opisują w ostatnich latach brak sezonu ogórkowego i permanentna kampania wyborcza. Dzieje się. Dziś Barszcz Sosnowskiego oraz widzianą gdzieś w głębokim lesie pumę zastępują tematy bardziej lub mniej poważne, ale wciąż mające większe lub mniejsze polityczne znaczenie.
Donald Tusk harata w gałę i ogłasza starania o igrzyska. Sławomir Nitras: „Euro 2012 było wielkim cywilizacyjnym projektem i igrzyska mogą być jeszcze większym”
I tego lata nie było nam dane odpocząć ani od tropikalnych upałów, ani od dużej polityki. Raptem dzień po Święcie Wojska Polskiego, podczas którego padły deklaracje o budowie jednej z największych armii świata, Donald Tusk wszedł na boisko i podał piłkę, rozpoczynając nowy mecz – dosłownie, bo to, że Polska ma starać się o organizację letnich igrzysk olimpijskich w 2040 lub 2044 ogłosił, „haratając w gałę” na orliku w Karczewie.
Nic tu nie jest przypadkowe: wygląda na to, że premier powrócił do wspomnień o Euro 2012 jako wehikule narracyjnym dla liberałów, a orliki przecież pozostają jednym z symboli tej polityki. Zresztą wprost mówi o tym minister sportu Sławomir Nitras: „Euro 2012 było wielkim cywilizacyjnym projektem i igrzyska mogą być jeszcze większym”.
Drużyna Donalda Tuska przestała bać się przymiotnika „wielka” i to z przedrostkiem „naj”. A jeszcze kilka miesięcy temu na jej zapleczu pomysł budowy CPK, które wcale nie miało być największym lotniskiem w Europie, postponowany był jako megalomania i wyraz szkodliwej dumy narodowej. Wtedy wydawało się to zresztą sprzeczne z liberalną narracją o wielkich projektach infrastrukturalnych, która zagrała 12 lat temu. Ale dziś duma jest już OK. „Może nie w tej skali, ale Polska jak się uprze, to potrafi osiągnąć wielkie rzeczy”, zapewnia Donald Tusk. Polska wreszcie potrafi. Polska wreszcie nie ma kompleksów. Polska może mieć marzenia, a i tego słowa premier używał ochoczo, zapowiadając walkę o igrzyska.
Po co wydawać pieniądze na igrzyska. Która narracja wygra?
Po 24 lutego 2022 r. Polska się zmieniła: aspiracje i oczekiwanie poważnego traktowania naszego kraju na arenie międzynarodowej oraz poczucie sprawczości nie są dziś właściwe wyłącznie prawicy. Donald Tusk jest politykiem rasowym, pragmatycznym, wiecowym, a więc rozpoznającym emocje i musi to wszystko dobrze wiedzieć. W sprawie CPK długo kluczył również z tego powodu: poruszał się między oczekiwaniami niechętnego projektowi własnego szeroko rozumianego obozu a emocją społeczną, która była chyba dla wszystkich twardych liberałów pewnym zaskoczeniem. Stąd kuriozalne wypowiedzi np. posła KO Witolda Zembaczyńskiego, który sobie tej innej, nowej Polski aspirującej nie umiał wytłumaczyć, więc poparcie dla CPK zwalił na rosyjskie boty.