Jacek Nizinkiewicz: Władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie

Sprawa Krzysztofa Szczuckiego, byłego ministra w rządzie PiS, to kolejny dowód na to, że partia Jarosława Kaczyńskiego nie ma jednak podkładki na wszystkie publiczne środki, które wydawała tak naprawdę na własne partyjne cele. A odebranie subwencji przez PKW zbliża się coraz większymi krokami.

Publikacja: 13.08.2024 15:41

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: PAP/Radek Pietruszka

„Przyjmowano do wiadomości – ja w końcu kierowałem partią, więc wiem, że przyjmowano do wiadomości – że te wybory mogą się dla nas zakończyć utratą władzy i że trzeba jeszcze różnego rodzaju instytucje wesprzeć i że nie ma w tym nic sprzecznego z prawem i nic sprzecznego z interesem społecznym” – przyznawał kilka dni temu podczas konferencji prasowej Jarosław Kaczyński. Prezes w ten sposób tłumaczył wzrost wydatków w roku wyborczym na dotacje celowe w kancelarii premiera. Wcześniej Donald Tusk informował, że w ubiegłym roku różnym fundacjom, stowarzyszeniom, klubom i związkom wyznaniowym „w przygniatającej większości bezpośrednio związanym z partią rządzącą i z jej zapleczem” Kancelaria Prezesa Rady Ministrów udzieliła 524 dotacje celowe o łącznej wartości 370 mln zł. Premier dodał, że większość z tych dotacji została przekazana bez przeprowadzenia otwartego konkursu ofert, i powiedział, że wydatki na dotacje, które są finansowane z rezerwy ogólnej budżetu państwa, będące w dyspozycji premiera, wzrosły od 2020 r. do wyborczego roku 2023 dwunastokrotnie, do 265 mln zł. Pętla na szyi PiS się zaciska.

Co zrobił Krzysztof Szczucki i za co PKW może odebrać PiS subwencję?

W materiałach przesłanych do PKW Rządowe Centrum Legislacji wykazało kwotę 214 tys. zł wydaną niezgodnie z celami działalności tej instytucji – czyli w praktyce na kampanię jej ówczesnego szefa Krzysztofa Szczuckiego. Wcześniej dowiedzieliśmy się, że Szczucki jako szef RCL w ostatnich miesiącach rządów PiS zatrudnił sześcioro pracowników, którzy zarobili 900 tys. zł w kilka miesięcy i zajmowali się jego kampanią wyborczą. Mieli być opłacani z państwowych pieniędzy.

Czytaj więcej

Krzysztof Kwiatkowski: PiS był partią na anabolikach budżetu państwa

Do tego dwóm wiceministrom z rządu PiS postawiono zarzuty ustawiania konkursów na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości. Najwyższa Izba Kontroli skierowała do prokuratury zawiadomienia w sprawie pikników rządowych promujących program 800+, organizowanych przez resort rodziny. Na imprezy promujące partię przed wyborami miano wydać 8 mln zł. Spraw jest więcej, a środków publicznych wykorzystanych na partyjne cele nie można jeszcze jednoznacznie oszacować. Setki milionów czy więcej? To się okaże, bo będą wychodziły kolejne przypadki wykorzystywania nielegalnego dopingu w kampanii przez PiS, czyli państwowych pieniędzy.

Po co zmieniono przepisy w sprawie Funduszu Sprawiedliwości?

Jeśli się potwierdzi, że ministrowie wykorzystywali swoje stanowiska do celów prywatnych, kampanijnych, a partia Jarosława Kaczyńskiego wygrywała w wyborach, które nie były równe i uczciwe, PiS zostanie pozbawione nawet do 75 proc. zwrotów kosztów kampanii i corocznej subwencji. To może być początek problemów finansowych partii, która traktowała państwowe środki jak partyjne eldorado, dzięki któremu wygrywała wybory.

Czytaj więcej

Ewa Szadkowska: Kampania za rządowe pieniądze? Krzysztof Szczucki prochu nie wymyślił

Kaczyński zastrzega, że wszystkie środki były wydawane zgodnie z przepisami. Dlatego też za rządów PiS zmieniono przepisy, choćby w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, rozszerzając jego zakres i dając ministrowi sprawiedliwości dowolność w przyznawaniu finansowania. PiS się chwali, że na wszystko ma podkładkę, ale choćby sprawa Szczuckiego pokazuje, że minister popełnił zbyt wiele błędów proceduralnych. A władza demoralizuje. Przy czym władza absolutna demoralizuje absolutnie. Te winy nie mogą pozostać bez kary.

„Przyjmowano do wiadomości – ja w końcu kierowałem partią, więc wiem, że przyjmowano do wiadomości – że te wybory mogą się dla nas zakończyć utratą władzy i że trzeba jeszcze różnego rodzaju instytucje wesprzeć i że nie ma w tym nic sprzecznego z prawem i nic sprzecznego z interesem społecznym” – przyznawał kilka dni temu podczas konferencji prasowej Jarosław Kaczyński. Prezes w ten sposób tłumaczył wzrost wydatków w roku wyborczym na dotacje celowe w kancelarii premiera. Wcześniej Donald Tusk informował, że w ubiegłym roku różnym fundacjom, stowarzyszeniom, klubom i związkom wyznaniowym „w przygniatającej większości bezpośrednio związanym z partią rządzącą i z jej zapleczem” Kancelaria Prezesa Rady Ministrów udzieliła 524 dotacje celowe o łącznej wartości 370 mln zł. Premier dodał, że większość z tych dotacji została przekazana bez przeprowadzenia otwartego konkursu ofert, i powiedział, że wydatki na dotacje, które są finansowane z rezerwy ogólnej budżetu państwa, będące w dyspozycji premiera, wzrosły od 2020 r. do wyborczego roku 2023 dwunastokrotnie, do 265 mln zł. Pętla na szyi PiS się zaciska.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich