Donald Tusk stoi na czele trudnej koalicji, o czym już kilka razy się przekonał. Na dłuższą metę łączenie Szymona Hołowni z Anną Marią Żukowską nie może się udać, podobnie jak próba znalezienia kompromisu w sprawach światopoglądowych między Markiem Sawickim a Katarzyną Kotulą. Tusk to sprawny polityk, ale nie jest cudotwórcą.
Koalicję Donalda Tuska wiele dzieli, ale jedno łączy: chęć rozliczenia PiS-u
Stąd przy próbie realizacji wielu obietnic wyborczych tego rządu potyka się on o własne nogi. Liberalizacja przepisów aborcyjnych? Najpierw projekty blokował marszałek Szymon Hołownia, a potem, gdy Sejm zajął się na poważnie projektem ws. depenalizacji aborcji, przegrał z samym sobą. Kwota wolna od podatku w górę? Nawet gdyby były pieniądze, których nie ma, to Lewica położyłaby się zapewne w Sejmie Rejtanem i powiedziała, że najpierw trzeba zbudować tanie mieszkania, a potem to się zobaczy. Korzystne dla przedsiębiorców zmiany w składce zdrowotnej? Patrz wyżej. Niedziele handlowe? Patrz wyżej. I tak można wyliczać w nieskończoność.
Czytaj więcej
Rząd koordynuje działania w zakresie walki z nadużyciami i działaniami na szkodę państwa, które miały miejsce od 2016 r. - przekazał premier Donald Tusk. Na konferencji prasowej ministrowie podpisali porozumienie w tej sprawie. Tusk mówił, że skala nadużyć może sięgać kwoty 100 miliardów złotych.
Na szczęście Tusk ma jeden front, na którym koalicję wszystko łączy, a nic nie dzieli – to rozliczanie poprzedników. I Tusk, i jego koalicjanci wiedzą, że wysoką frekwencję w wyborach z 15 października zawdzięczają nie tyle swoim błyskotliwym programom, co zmęczeniu rządami PiS-u, które wynikało po części z coraz bezczelniejszego upartyjniania państwa polskiego. I kiedy potrzeba wykazać się sprawczością w polityce, Tusk zawsze może przypomnieć o tym froncie. I w piątek to zrobił.
Rozliczanie PiS-u jest dla rządzących wygodne, ponieważ nadal minęło jeszcze na tyle mało czasu od czasu owych rządów, że łatwo sobie je przypomnieć wyborcom koalicji, a to istotne, gdy raz po raz muszą irytować się a to przełożonym głosowaniem, a to odłożeniem jakiejś obietnicy wyborczej ad calendas graecas. A im rząd mocniej bierze się za PiS, tym mocniej spaja go świadomość, że jeśli się rozsypie, a PiS wróci do władzy, to niewątpliwie Jarosław Kaczyński za rozliczanie weźmie się jeszcze mocniej, tylko w drugą stronę. Takie konferencje Tuska, jak piątkowa, mają więc też walor dyscyplinujący koalicjantów, gdyby ci chcieli zbyt mocno chybotać rządową łodzią.