Berlin poprzez Rosjan nacisnął na białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę, który ułaskawił kilka dni temu skazanego na karę śmierci Niemca Rico Kriegera. I wygląda na to, że już niedługo powróci do domu. W czwartek z doniesień amerykańskich mediów wynikało, że do domu mają też powrócić skazani na wiele lat łagrów w Rosji dziennikarz „The Wall Street Journal” Evan Gershkovich oraz były żołnierz piechoty morskiej USA Paul Whelan. Z rosyjskich łagrów nagle wywieziono w nieznanym kierunku czołowych działaczy ruchu demokratycznego – Ilię Jaszyna i Władimira Kara-Murzę (posiada również obywatelstwo Wielkiej Brytanii), ale też kilku innych mniej znanych działaczy opozycyjnych (m.in. Ołega Orłowa, Saszę Skoczilenko, Ksenię Fadejewą).
Czytaj więcej
Minęły już trzy lata, odkąd białoruski reżim zamknął za kratami Andrzeja Poczobuta. Dziennikarz i jeden z liderów mniejszości polskiej na Białorusi nie chciał ani prosić Aleksandra Łukaszenki o łaskę, ani odzyskać wolności w zamian za opuszczenie kraju. – Pokazuje, że problem jest szerszy, że w łagrze siedzi nie tylko on, ale cały naród – mówi opozycjonista Paweł Łatuszka.
Władimirowi Putinowi zależy na swoich ludziach więzionych na Zachodzie
W rosyjskich niezależnych mediach pojawiło się już kilkanaście nazwisk zakładników Kremla, którzy mogą już w najbliższym czasie zostać przekazani kilku zachodnim państwom. W zamian Rosjanie prawdopodobnie otrzymają swoich skazanych na Zachodzie agentów, zabójców i pracujących dla służb Kremla oszustów finansowych. Chodzi m.in. o więzionych Rosjan w USA, Niemczech i Słowenii.
Nadchodzi więc wydarzenie przypominające operacje z czasów zimnej wojny, choćby z 1962 roku, gdy radzieckiego „nielegała” Williama Fishera (ps. Rudolf Abel) wymieniono na amerykańskiego pilota Gary’ego Powersa. Albo gdy Moskwa wymieniła w 1976 roku dysydenta Władimira Bukowskiego na więzionego sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chile Luisa Corvalána.
Tego typu operacje są przygotowywane przez wiele miesięcy, zwłaszcza gdy zaangażowanych jest w nie kilka państw. Wiele wskazuje na to, że Polska stoi gdzieś obok tych toczących się od dłuższego czasu rozmów. Nie wygląda na to, by uczestniczyły w tym również ośrodki białoruskiej opozycji demokratycznej za granicą. A przecież Niemcy czy Amerykanie mogliby wpisać Andrzeja Poczobuta i innych zakładników białoruskiego reżimu na listę, skoro zmusili Łukaszenkę do ułaskawienia oskarżonego o dywersję Niemca. Putinowi zależy na swoich ludziach więzionych na Zachodzie, inaczej by w taki układ nie wchodził.