Podawanie dalej w kampanii wyborczej filmiku stworzonego przez sztuczną inteligencję, nie informując, że jest on wygenerowany, to jak zabawa zapałkami w stodole pełnej siana. Ale podawanie dalej – i to jedynie z komentarzem: „świetne” – filmiku udającego klip wyborczy kandydata w wyborach prezydenckich w USA bez informacji, że jest to dzieło sztucznej inteligencji, przez kogoś, kto ma 200 milionów obserwujących, a w dodatku jest właścicielem serwisu X (dawniej Twitter), to już coś podobnego do próby podpalenia całego świata.
Najważniejsze daty z życia Kamali Harris
Co opublikował Elon Musk na temat Kamali Harris?
Nie sposób inaczej skomentować tego, co w sobotę zrobił jeden z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi na ziemi. Musk podał dalej filmik wyglądający na materiał wyborczy Kamali Harris, w którym jej – to znaczy do złudzenia przypominający jej – głos mówi rzeczy całkowicie ją ośmieszające i kompromitujące jako osobę ubiegającą się o najwyższy urząd w USA, czyli też jeden z najważniejszych urzędów na całym świecie.
Musk bronił się, że parodia nie jest przestępstwem, ale nikogo ze swoich użytkowników nie poinformował, że to właśnie była parodia. I tu tkwi sedno problemu. Z jednej strony Musk zapewnia, że walczy o wolność słowa, że tylko dzięki jego serwisowi X wciąż na świecie możliwa jest wolna i nieskrępowana debata publiczna. Atakuje przy tym tradycyjne media, oskarżając je o wspieranie nie tylko demokratów, ale również wspomaganie ideologii woke, którą uważa za największą zarazę ludzkości.