Na konferencji prasowej po spotkaniu z kanclerzem Olafem Scholzem Donald Tusk, pytany o reparacje, mówił bardzo dużo, ale konkretów w tej wypowiedzi było mało, podobnie zresztą jak w wypowiedzi Scholza – na co zwraca uwagę w swoim komentarzu Jerzy Haszczyński. Padło natomiast zdanie o „kanclerzu Scholzu, mówiącym otwarcie, że w sensie formalnym i prawnym reparacje z punktu widzenia Niemiec są zamknięte”. – Ma argumenty na rzecz tej tezy – dodał Tusk.
Czytaj więcej
Reparacji nie będzie. Osiem dekad po wojnie wciąż czekamy na coś w zamian od Niemców.
Donald Tusk o reparacjach: Czego zabrakło w wypowiedzi polskiego premiera?
I tu właśnie zabrakło owego „A poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć”, czyli zdania, ze Polska ma argumenty na rzecz tezy przeciwnej. Albo że w tym temacie nie ma między nami zgody. Albo że zadośćuczynienie za krzywdy doznane w czasie II wojny światowej się Polsce należy i będziemy o tym zawsze mówić głośno. Wskutek czego powstało nieprzyjemne wrażenie, że w tak delikatnej sprawie, jak reparacje, polski premier na konferencji prasowej w Warszawie przyjął – jak można przeczytać w wielu komentarzach w sieci – niemiecki punkt widzenia.
I to może się okazać politycznie kosztowne dla Tuska. Zwłaszcza że gość z Niemiec nie pomógł tu polskiemu premierowi, przedstawiając mgliste wizje wsparcia finansowego dla żyjących ofiar II wojny światowej czy zbudowania w Berlinie miejsca pamięci i edukacji. Zwłaszcza ta pierwsza zapowiedź – w sytuacji, w której żyjących ofiar wojny pozostała już tylko garstka, a kanclerz Niemiec żadnych szczegółów takiej pomocy nie przedstawił – wydaje się obietnicą, której nikt nigdy nie zamierza zrealizować.
Donald Tusk, mówiąc o stosunkach z Niemcami, ma rację. Jest jednak jedno „ale”
Tusk ma rację, kierując nasze myślenie o relacjach z Niemcami w przyszłość, zwracając uwagę na kwestie związane z bezpieczeństwem Europy i na to, że Niemcy, jako największa europejska gospodarka, muszą się w zapewnienie bezpieczeństwa wschodniej granicy Unii Europejskiej zaangażować. W czasie gdy na wschodzie toczy się wojna, Polska nie może – jak robił to PiS – nieustannie równolegle rozgrywać po raz kolejny II wojny światowej, bo sytuacja, w której uznamy wszystkich wokół za wrogów, naszego bezpieczeństwa nie poprawia. Polska i Niemcy mają dziś wspólne interesy, również w dziedzinie bezpieczeństwa – i należy to wykorzystywać.