Premier Donald Tusk postawił właśnie kropkę nad „i”. Wiadomo, że CPK powstanie, choć w zmodyfikowanej formie. I to wraz z towarzyszącą megalotnisku siecią kolejową i drogową. Ma to wszystko kosztować 131 mld zł do 2032 roku, czyli niewiele mniej, niż planował PiS (155 mld zł).
Faktyczne koszty CPK będą znacznie wyższe
To kwota gigantyczna, a przecież tak wielkie i skomplikowane inwestycje prawie nigdy nie trzymają się ani harmonogramów, ani kosztów (patrz: port lotniczy Berlin Brandenburg). To kontrolowanie wydatków i pozyskanie taniego finansowania, a nie kwestie techniczne czy protesty mieszkańców, będą największym problemem.
Czytaj więcej
Premier Donald Tusk przedstawił „urealnioną” koncepcję CPK wraz z siatką szybkich kolei. Tymczasem konkurencyjny port chcą budować Węgrzy.
Przy takiej skali inwestycji nie stać nas na marnotrawstwo i politykę pod hasłem „Polskę na to stać”, jak to ujął jeden z polityków poprzedniej ekipy w kontekście wyrzuconych w błoto 1,5 mld zł na węglową elektrownię w Ostrołęce. Nie stać nas na kolejne puste, tyle że wielokrotnie większe lotnisko w Radomiu. I bezsensowne, gigantyczne długi spłacane przez pokolenia.
Dlaczego nas nie stać? Bo Polska znalazła się w trudnej sytuacji finansowej, a musi radykalnie zwiększać wydatki zbrojeniowe i na energetykę (koszt tylko jednej elektrowni atomowej to 150 mld zł). Można było te wydatki ponosić wcześniej i je sensowniej rozłożyć, ale rząd PiS wolał inwestować w rozdawnictwo i socjal. Niepokoi to, że obecna koalicja przejęła w dużym stopniu filozofię „stać nas” i „trzeba ludziom dać, bo przegramy”. W efekcie deficyt w ubiegłym roku skoczył powyżej 5 proc. PKB, a w tym raczej mniejszy nie będzie. A dług niebezpiecznie zbliżył się do konstytucyjnych progów.