„Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga, Łam, czego rozum nie złamie!” – pisał wieszcz. No i Matecki wziął sobie słowa Adama Mickiewicza do serca i o świcie postanowił podziwiać Warszawę z dachu Sejmu. Musiała to być wzruszająca i głęboko symboliczna scena – kwiat narodu zakwitł na dachu świątyni demokracji. Niejednemu pewnie zakręciłaby się łza w oku, gdyby nie to, że odkąd o rankiem nie trzeba rozwozić mleka po mieszkaniach, większość rodaków o 4 rano śpi.

Czytaj więcej

Matecki na dachu Sejmu. Prezes PiS o "wypadających z okna paniach szczególnego rodzaju"

Gdyby wyborcy nie odsunęli PiS od władzy, Dariusz Matecki mógłby się odnaleźć na dachu KPRM

Czy można dziwić się jednak Dariuszowi Mateckiemu, że rozpiera go energia? Jeszcze do niedawna on i cała Suwerenna Polska całymi latami cierpiała za miliony z Funduszu Sprawiedliwości, niosąc kaganek oświaty do polskich sądów, których personel wcześniej kradł na potęgę kiełbasę w sklepach. A mimo to niewdzięczny naród posłał jego partię na ławkę rezerwowych. Można się zirytować, prawda?

I to właśnie wtedy, gdy kariera Dariusza Mateckiego dopiero zaczęła się na dobre rozwijać, bo właśnie trafił do sejmowych ław i gdyby werdykt wyborców był inny, być może oglądalibyśmy go na korytarzu któregoś z resortów. Albo może – trzeba przecież być ambitnym – na dachu KPRM. Kto wie, może Matecki podśpiewywał dziś rano „Gdybym był u władzy” na melodię z – nomem omen – „Skrzypka na dachu”. Bo jeśli, jak mawiał klasyk, kadry decydują o wszystkim, to z Mateckim niewątpliwie zaszlibyśmy wysoko.

Dlaczego Dariusz Matecki na dachu Sejmu nie powinien dziwić

I tylko ktoś złośliwy może powiedzieć, że dziwnym trafem to akurat przedstawiciel sejmowej konserwatywnej prawicy biega nad ranem po dachu, a wcześniej śpiewa w sejmowym hotelu piosenkę o Grzegorzu Braunie tak głośno, że słyszy o tym cała Polska. Ktoś mógłby powiedzieć, że takich zachowań można byłoby prędzej spodziewać się od tego zdegenerowanego lewactwa, które pogrąża Unię Europejską w anarchii i rozpuście. Bo przecież – po pierwsze – wroga trzeba najpierw dobrze poznać. A po drugie, czy ktoś widział drogowskaz, który zmierza w stronę, którą sam pokazuje?