Artur Bartkiewicz: Władysław Kosiniak-Kamysz premierem? Dla PiS jest tak zły, że aż dobry

PiS w sprawie swojego stosunku do Władysława Kosiniaka-Kamysza zadryblował się tak, że chyba nie zauważył, w którym momencie uciekła mu piłka.

Publikacja: 13.06.2024 14:56

Władysław Kosiniak-Kamysz

Władysław Kosiniak-Kamysz

Foto: PAP, Radek Pietruszka

Potrzeba było zaledwie kilku dni i jednych wyborów do Parlamentu Europejskiego, by Władysław Kosiniak-Kamysz z polityka, który „ma krew na rękach” (co zarzucił mu europoseł PiS Dominik Tarczyński), który powinien wraz z całym rządem podać się do dymisji w związku z zakuciem w kajdanki na granicy trzech polskich żołnierzy (czego chciał Jarosław Kaczyński), albo po prostu podać się do dymisji (co postulował Sebastian Kaleta), zmienił się w męża opatrznościowego polskiej prawicy, którzy może stanąć na czele rządu ludowo-narodowego i poprowadzić kraj ku świetlanej przyszłości. W ciągu kilku dni tekę premiera Kosiniakowi-Kamyszowi zaoferowali bowiem wicepremier Jacek Sasin i były wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski. 

Zniszczyć PSL, by z nim współrządzić - czyli skomplikowany stosunek PiS do ludowców

Stosunek PiS do PSL można określić za pomocą jednego ze statusów związku dostępnych na Facebooku, który brzmi: „to skomplikowane”. Z jednej bowiem strony Beata Mazurek apelowała kilka lat temu, jeszcze jako rzecznik PiS, by partię ludowców wyeliminować z życia publicznego i wtedy nie było słychać protestów Kowalskiego, Sasina, ani w ogóle nikogo z PiS.

Ba, nie sięgajmy do tak zamierzchłej przeszłości — w 2023 roku, tuż przed wyborami do parlamentu, Jarosław Kaczyński mówił, że „Kosiniak-Kamysz klaskał (Leszkowi) Jażdżewskiemu”, gdy ten krytykował Kościół, co dowodzi, że PSL to „formacja w gruncie skrajnie antyklerykalna”.

– Nie wierzcie PSL-owi. To są ludzie, którzy wykonają w ostatecznym rachunku każde polecenie – mówił też, choć biorąc pod uwagę przywiązanie Kaczyńskiego do podmiotowości koalicjantów, być może była to jednak pochwała ludowców jako ewentualnego partnera PiS.

Z drugiej strony prezydent Andrzej Duda potrafił kusić PSL budową koalicji polskich spraw (przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku), a rękę do współpracy z PSL wyciągał też Mateusz Morawiecki, gdy okazało się, że w wyborach z 15 października jednak paru wyborców temu PSL-owi uwierzyło.

PiS ponownie przekonał się do PSL, czyli punkt widzenia zależy od punktu leżenia

Teraz jest podobnie — w ubiegłym tygodniu politycy PiS grzmieli, że MON się skompromitował, a Kosiniak-Kamysz powinien podać się do dymisji, a już dziś okazuje się, że doszło do przejęzyczenia, bo pisząc „dymisja”, mieli tak naprawdę na myśli awans na stanowisko premiera. Wszyscy wiemy, że czasem takie przejęzyczenia się zdarzają – jak w tym dowcipie, gdy mąż chciał poprosić żonę o sól, ale się przejęzyczył i zamiast tego powiedział „zmarnowałaś 15 lat mojego życia”. Bywa.

Czytaj więcej

Marcin Kierwiński: Niezbędne są dalsze rozliczenia. Hołownia? Optymalny byłby jeden kandydat

Być może PiS-owi doradzał zresztą w kwestii stosunków z PSL Paweł Kukiz, który wszak w tych wyborach znalazł się na listach PiS, więc był czas, by wymienić się doświadczeniami politycznymi. Otóż Kukiz najpierw nazywał PSL zorganizowaną grupą przestępczą, po czym — gdy do poselskiego fotela mogło zabraknąć mu głosów — odkrył, że PSL nie jest w sumie taki zły i stworzył z nim koalicję wyborczą. W polityce bowiem punkt widzenia jak chyba nigdzie zależy od punktu siedzenia. A raczej od punktu leżenia. Gdy po wyborach wyląduje się na łopatkach, świat od razu wygląda inaczej.

Potrzeba było zaledwie kilku dni i jednych wyborów do Parlamentu Europejskiego, by Władysław Kosiniak-Kamysz z polityka, który „ma krew na rękach” (co zarzucił mu europoseł PiS Dominik Tarczyński), który powinien wraz z całym rządem podać się do dymisji w związku z zakuciem w kajdanki na granicy trzech polskich żołnierzy (czego chciał Jarosław Kaczyński), albo po prostu podać się do dymisji (co postulował Sebastian Kaleta), zmienił się w męża opatrznościowego polskiej prawicy, którzy może stanąć na czele rządu ludowo-narodowego i poprowadzić kraj ku świetlanej przyszłości. W ciągu kilku dni tekę premiera Kosiniakowi-Kamyszowi zaoferowali bowiem wicepremier Jacek Sasin i były wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski. 

Pozostało 80% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska