Michał Szułdrzyński: Awantura na komisji śledczej - Mariusz Kamiński wychodzi. Arogancją przestępstw PiS się nie wyjaśni

„Czy był pan pod wpływem?”, „Jest pan świnią”. Awantura między Dariuszem Jońskim a Mariuszem Kamińskim przyciąga uwagę do komisji śledczej. Ale nie przybliża nas do wyjaśnienia nadużyć PiS. Rozjaśni je drobiazgowa pracą, ale ona nie budzi takich emocji.

Publikacja: 23.04.2024 17:01

Mariusz Kamiński

Mariusz Kamiński

Foto: PAP/Marcin Obara

Komisja śledcza jest politycznym widowiskiem i musi mieć pewne elementy dramaturgii. Każdy ze śledczych wie, że ma dwa cele. Nie tylko wyjaśnienie danej sprawy, ale również zdobycie sławy jako ten, kto pogrążył przeciwnika, zadał mu najcelniejszy cios. By użyć języka platform społecznościowych – kto najskuteczniej przeprowadzi „oranie” politycznego konkurenta. Ale chyba we wtorek dostaliśmy zbyt dużą dawkę tych wszystkich czynników.

Do czego Platformie komisje śledcze? Jaką strategię wobec nich przyjęło PiS?

Tym bardziej, że awantura, do której doszło we wtorek na komisji śledczej ds. wyjaśnienia tzw. wyborów kopertowych, jest naturalną konsekwencją strategii, jaką przyjęły dwie największe siły w Polsce. Koalicja Obywatelska obiecała rozliczenie rządów Prawa i Sprawiedliwości oraz powołanie komisji śledczych w tym celu. PiS zaś chce się przedstawić jako ofiara represji politycznych, które nowa władza stosuje wobec poprzedników. Szczególnie dobrze było to widać w zachowaniu przewodniczącego Dariusza Jońskiego i świadka Mariusza Kamińskiego. Ten pierwszy chciał się pokazać jako ten kto każdym kolejnym zdaniem pogrąża Kamińskiego, natomiast ten drugi chciał udowodnić, że jest ofiarą represji.

Czytaj więcej

"Jest pan świnią". Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania komisji śledczej

Sęk w tym, że sposób działania posła Jońskiego może doprowadzić do wręcz przeciwnego efektu. We wtorek bowiem zachowywał się bardzo arogancko, nawet jeśli wiele razy merytorycznie miał rację.

Co wydarzyło się na posiedzeniu „kopertowej” komisji śledczej?

Już na początku przesłuchania Joński mówił do świadka, który stwierdził, że jest posłem na Sejm RP: - Szanowny panie, to posiedzenie mogło odbyć się w zakładzie karnym, odbywa się tutaj na sali sejmowej, bo pan Andrzej Duda skorzystał z prawa łaski. Muszę powiedzieć, że umówienie się na przesłuchanie nie było łatwe. Zakład karny, prokuratura, inne komisje śledcze... Informuję pana, że pan nie jest posłem, bo został pan prawomocnie skazany. Za chwilę rozpoczniemy przesłuchania. Jeżeli na początku już wprowadza pan opinię publiczną w błąd, mówi pan, kim być może pan chciałby być, ale nie jest, ja muszę jako przewodniczący reagować.

Kamiński w odpowiedzi przekonywał, że Sąd Najwyższy uwzględnił jego odwołanie od decyzji marszałka Sejmu Szymona Hołowni stwierdzającej wygaszenie jego mandatu.

Czytaj więcej

Prokuratura szykuje nowe zarzuty dla Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika

Dalej było jeszcze bardziej gorąco. Joński pytał, dlaczego Kamiński jako minister spraw wewnętrznych nie podpisał umowy na produkcję kart do głosowania w wyborach 2020 roku, mimo otrzymania polecenia od ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego. Joński sugerował, że Kamiński sprzeniewierzył się ślubowaniu, które składał obejmując urząd ministra. Kamiński z kolei twierdził, że umowę chciał podpisać dopiero wówczas, gdyby poznał koszty produkcji pakietów wyborczych.

Dlaczego Mariusz Kamiński nazwał Dariusza Jońskiego świnią?

Ale napięcie sięgnęło zenitu, gdy Joński, odwołał się do zeznań Michała Wypija, który mówił, że na spotkaniu w willi szefa rządu, Kamiński wpadł w furię, grożąc politykom Porozumienia, jeśli nie zgodzą się na wybory kopertowe. Joński zapytał: – Czy był pan pod wpływem środków odurzających podczas tego spotkania?

Kamiński odparł: - Sposób, w jaki sformułował pan to pytanie, świadczy o tym, że jest pan pozbawiony jakiejkolwiek....

Joński przerwał mu domagając się konkretnej odpowiedzi od Kamińskiego.

— Tak, chcę odpowiedzieć na to pytanie. Jest pan świnią – stwierdził Kamiński, po czym wyszedł z sali, gdzie odbywało się przesłuchanie.

Gdy emocje opadły po kilkunastu minutach, Mariusz Kamiński na przesłuchanie wrócił. Po drodze mówił dziennikarzom, że nie pozwoli się obrażać. Dodał, że zeznania Wypija są nieprawdziwe, ale nawet w nich nie było słowa, że miał być pod wpływem alkoholu.

– Ten człowiek zaczął mnie znieważać i obrażać sugerując, że byłem pod wypływem alkoholu na spotkaniach – oburzał się na Jońskiego Kamiński.

Do sprawy szybko odniósł się sam Wypij, twierdząc, że zachowanie Kamińskiego tylko potwierdza słuszność podejrzeń.

Merytoryczne pytania i punktowanie sprzeczności w zeznaniach lepsze niż arogancja

Czy ta awantura w jakikolwiek sposób prowadzi nas do wyjaśnienia oczywistej niegospodarności, jaką było wydanie przez PiS milionów złotych na organizację wyborów, które nie mogły się odbyć? Śmiem wątpić. Raczej podważa wiarę w to, że cokolwiek zostanie wyjaśnione, że to tylko polityczny teatr, wielkie emocje, które do niczego nie prowadzą.

Arogancja zgubiła Prawo i Sprawiedliwość doprowadzając go po ośmiu latach na ławy opozycji. PiS butnie i arogancko korzystał ze swojej władzy nie licząc się z nikim. Zachowanie przewodniczącego Jońskiego we wtorek również było niezwykle aroganckie. Ale okazało się przeciwskuteczne – pomogło Mariuszowi Kamińskiemu kreować się na ofiarę politycznego polowania. A w tym radził sobie świetnie.

Czy ta awantura w jakikolwiek sposób prowadzi nas do wyjaśnienia oczywistej niegospodarności, jaką było wydanie przez PiS milionów złotych na organizację wyborów, które nie mogły się odbyć? Śmiem wątpić

Znacznie gorzej – podobnie jak w poniedziałek, na komisji ds. afery wizowej – radził sobie, gdy zasypano go gradem rzeczowych pytań na temat rozbieżności między jego słowami a tym, co zeznali inni świadkowie. Dlatego wniosek jest jeden: arogancja raczej nadużyć PiS się nie wyjaśni. Dokonamy tego tylko merytoryczną i drobiazgową pracą. Ale ona nie budzi aż takich emocji podczas transmisji posiedzenia komisji śledczej.

Komisja śledcza jest politycznym widowiskiem i musi mieć pewne elementy dramaturgii. Każdy ze śledczych wie, że ma dwa cele. Nie tylko wyjaśnienie danej sprawy, ale również zdobycie sławy jako ten, kto pogrążył przeciwnika, zadał mu najcelniejszy cios. By użyć języka platform społecznościowych – kto najskuteczniej przeprowadzi „oranie” politycznego konkurenta. Ale chyba we wtorek dostaliśmy zbyt dużą dawkę tych wszystkich czynników.

Do czego Platformie komisje śledcze? Jaką strategię wobec nich przyjęło PiS?

Pozostało 92% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich