To, że drugie już pokolenie dzieci – po pokoleniu Z przyszedł czas na pokolenie Alfa – zostało wrzucone na głęboką cyfrową wodę bez jakiejkolwiek nauki pływania w niej i bez kamizelki ratunkowej, jest dziś oczywiste dla wszystkich, którzy badają wpływ nowych technologii na człowieka. Smartfon, media społecznościowe, nieustanne powiadomienia wysyłane przez kolejne instalowane na telefonie aplikacje, działają na mózg jak narkotyk – chcemy wciąż więcej i więcej.
Smartfon to dla dziecka nieskończona przyjemność, której mózg nie jest w stanie się oprzeć
A smartfon kusi nieskończoną przyjemnością – symbolem tego jest mechanizm tzw. scrollowania, czyli przewijania strony internetowej, kolejnych filmów podrzucanych przez TikToka czy wpisów w serwisie X, co nie ma żadnego kresu. Mózg człowieka jest tak ukształtowany, że łaknie wiedzy, ale jednocześnie nie ma wbudowanego żadnego moralnego kompasu i nie dzieli wiedzy na dobrą i złą. W cyfrowej rzeczywistości, w której w kieszeni nosimy smartfona, a w nim bezkres informacji różnego rodzaju, kończy się to często kilkoma godzinami przeżuwania informacyjno-rozrywkowej papki.
Czytaj więcej
Nasz mózg nie nadąża za technologią, a my nie jesteśmy w stanie z niej zrezygnować. Musimy wprowadzać zasady higieny cyfrowej, by ograniczyć ponoszone szkody.
Jednocześnie stałe utrzymywanie uwagi przez brzęczące powiadomienia to dla mózgu zbyt wiele – przebodźcowanie wywołuje permanentne zmęczenie, nerwowość, może prowadzić do bezsenności, depresji, a przede wszystkim zaburzenia zdolności poznawczych. Badania wykazują, że wystarczy, iż smartfon znajduje się w zasięgu wzroku, nawet wyłączony, by dekoncentrować, utrudniać skupienie uwagi i wywoływać silną potrzebę znalezienia w tym urządzeniu, a nie w swojej głowie, odpowiedzi na każdy problem. A dzieci są wobec tego wszystkiego tym bardziej bezbronne, że ich mózg dorasta wraz z nimi, a kora przedczołowa – obszar mózgu odpowiedzialny za naszą racjonalność i myślenie o konsekwencjach różnych działań – będzie w pełni rozwinięta dopiero wtedy, gdy skończą 25 lat. A smartfony trafiają do rąk już kilkuletnich dzieci. I to jest dramat.
Higiena cyfrowa musi zaczynać się w domu, a nie w szkole
Zakaz korzystania ze smartfona w szkole nic nie da, jeśli po wyjściu ze szkoły dziecko będzie mogło rzucić się na swój smartfon jak narkoman na narkotyk po kilkugodzinnym odwyku. Ba, wtedy zakaz taki może okazać się kontrskuteczny – szkoła zacznie być postrzegana jako opresyjna instytucja, odbierająca prawo do przyjemności, do których poza jej murami dostęp jest nieograniczony. Za higienę cyfrową w życiu dziecka odpowiedzialność ponoszą przede wszystkim rodzice. I to my, dorośli, musimy spojrzeć w lustro i uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki przykład dajemy dzieciom. Czy potrafimy nie sprawdzać kompulsywnie kolejnych powiadomień? Czy potrafimy zjeść obiad bez telefonu w zasięgu ręki? Czy jest w naszym życiu jakaś przestrzeń bez smartfona? Jaki przykład dajemy naszym dzieciom?