Michał Szułdrzyński: Dlaczego nowa koalicja idzie na zwarcie z prezydentem Andrzejem Dudą

Donald Tusk i Szymon Hołownia nie pozostawiają Andrzejowi Dudzie złudzeń: nie przejmują się jego wetem. I też nie zamierzają się wycofać z batalii o media publiczne. Przeciwnie, Bartłomiej Sienkiewicz wykorzystał prezydenckie weto do kontrataku.

Aktualizacja: 27.12.2023 18:54 Publikacja: 27.12.2023 17:49

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: PAP/Leszek Szymański

Nowa koalicja rządząca wysłała wyraźny sygnał prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że nie będzie grać według zaproponowanego przez niego scenariusza. We środę z Pałacu Prezydenckiego do Sejmu wpłynęły dwa dokumenty: wniosek o ponowne rozpatrzenie ustawy okołobudżetowej (w skrócie: weto) oraz nowa ustawa okołobudżetowa wykreślająca finansowanie mediów publicznych z budżetu.

Dlaczego Donald Tusk zdecydował się przesunąć 3 mld zł z mediów publicznych na onkologię

Ale wbrew apelowi Dudy, by Sejm zajął się jego projektem niezwłocznie, komunikat marszałka Szymona Hołowni był jednoznaczny: dodatkowego posiedzenia Sejmu nie będzie. Posłowie spotkają się dopiero w drugim tygodniu stycznia.

Jeszcze mocniej głos zabrał premier Donald Tusk, który ogłosił, że to rząd skieruje do Sejmu nową wersję ustawy okołobudżetowej, w której sporne 3 mld zł, które mogły iść na TVP i Polskie Radio, trafią na onkologię (to starty postulat Platformy jeszcze z czasów rządów PiS, by te miliardy zamiast na propagandę szły na leczenie nowotworów i chorób rzadkich). W dodatku podwyżki, które były zapisane w ustawie okołobudżetowej, i tak będą, tyle że wstecznie, i nauczyciele czy inni nimi objęci nie mają się co obawiać o swoje pensje.

To pokazuje, że nowa koalicja postanowiła de facto zignorować prezydenckie weto i propozycję nowej ustawy okołobudżetowej. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że wie, że prezydentowi trudno będzie zawetować po raz drugi rządową propozycję przepisów, jeśli uwzględniony zostanie jego postulat, by pieniądze nie szły na media w obecnym kształcie. A równocześnie nowa koalicja symbolicznie upokorzy prezydenta, jeśli będzie pracować nie nad projektem Dudy, ale nad nowym projektem rządowym. Ale to nie jedyny powód. Tusk i Hołownia wiedzą doskonale, że na dłuższą metę spór o media publiczne jest przez PiS nie do wygrania. Bowiem zupełnie inaczej wygląda w tej sprawie perspektywa krótko- i długofalowa.

Co PiS może ugrać na okupacji budynków TVP czy PAP?

Na krótką metę PiS obecnym rokoszem w mediach publicznych może umocnić się w swoim – szczególnie twardym – elektoracie. Pokazuje swoją „niezłomność” i wolę walki o sferę wpływów. Wiarę, że tu chodzi o wolność słowa zostawmy w sferze bajek dla grzecznych dzieci.

Czytaj więcej

Rząd Tuska odpowiada prezydentowi Dudzie. Jest nowa ustawa okołobudżetowa

Władzy i kontroli nad państwem ustępujący rząd nie mógł nie oddać (bez zamachu na konstytucję). Ale już poselskie interwencje, które de facto są próbą zapobieżenia zmiany władzy w mediach publicznych, nieźle wyglądają w relacjach w serwisach społecznościowych i budują legendę twardej opozycji. Sygnał do wyborców jest jasny – walczymy o wasze ulubione twarze propagandy: Michała Adamczyka, Samuela Pereirę, Michała Rachonia.

I też w krótkiej perspektywie przedłużanie tego stanu rzeczy w mediach publicznych nie jest na rękę nowej koalicji, ponieważ pogłębiające się wrażenie chaosu sprawia, że rząd wygląda na bezradny. Donald Tusk wykluczył podczas konferencji prasowej rozwiązanie siłowe, przyznał, że machina państwa działa wolno, ale spór będą rozstrzygały sądy, a nie pięści.

Dlaczego PiS na dłuższą metę nie jest w stanie wygrać wojny o kontrolę nad mediami publicznymi

I właśnie na to liczy obóz rządzący w dłuższej perspektywie. Że później to PiS nie jest w stanie wiele zyskać, przedłużając obecny chaos. Wyborców wreszcie tym znużą. Zresztą okupacje budynków TVP i PAP pachną dobrze znanym z historii Polski warcholskim zachowaniem szlachty. Tym bardziej, że PiS sporu o media ostatecznie wygrać nie może. Być może odniesie sukces w tej czy innej batalii sądowej, ale wyrok wyborów z 15 października jest nieubłagany – wyborcy pokazali, że nie chcą takiej TVP i sączącej się z niej propagandy.

Czytaj więcej

Donald Tusk o działaniach wobec TVP. Zapowiada uchylanie immunitetów posłom PiS

Prędzej czy później PiS będzie się musiał z obrony „wolnych mediów” – jakkolwiek by to w jego wykonaniu brzmiało – wycofać. Musi to zrobić, nim ten rokosz stanie się groteskowy i zacznie przynosić partii Kaczyńskiego same szkody. I prędzej czy później nowa koalicja odetnie PiS od kontroli nad mediami państwowymi oraz ogłosi swoim wyborcom spełnienie kolejnej obietnicy: wyrzucenia z TVP pisowskiej propagandy.

Tym bardziej, że koalicja rządząca wykorzystała weto prezydenta do próby przełamania impasu wokół mediów. Powołując się na brak stabilnych źródeł finansowania, we środę po południu minister Bartłomiej Sienkiewicz postawił TVP, PR i PAP w stan likwidacji. To więc po pierwsze ucina dyskusje nad prawną poprawnością wcześniejszych decyzji ministra kultury, a po drugie pozwala wykorzystać weto prezydenta do kolejnego kontrataku. 

Nowa koalicja rządząca wysłała wyraźny sygnał prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że nie będzie grać według zaproponowanego przez niego scenariusza. We środę z Pałacu Prezydenckiego do Sejmu wpłynęły dwa dokumenty: wniosek o ponowne rozpatrzenie ustawy okołobudżetowej (w skrócie: weto) oraz nowa ustawa okołobudżetowa wykreślająca finansowanie mediów publicznych z budżetu.

Dlaczego Donald Tusk zdecydował się przesunąć 3 mld zł z mediów publicznych na onkologię

Pozostało 92% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska