Poseł PiS Łukasz Mejza ma prawo czuć się rozczarowany. Wszyscy niby chwalą, na prawo i lewo, zastosowanie sztucznej inteligencji (AI) w różnych dziedzinach życia, a jak on się nią posłużył w kampanii, to spada na niego fala krytyki. Rzeczywiście, przedsiębiorstwa, które znajdują nowe zastosowania AI, szybko zyskują na wartości, codziennie odbywają się na całym świecie dziesiątki konferencji o zastosowaniu sztucznej inteligencji w różnych branżach – od edukacji, przez medycynę, dziennikarstwo aż po wojsko. A gdy w kampanii niezwykle innowacyjnego posła Mejzy – jak wynika z dziennikarskiego śledztwa Wirtualnej Polski – miano wykorzystywać sztuczną inteligencję do stworzenia fałszywych profili użytkowników mediów społecznościowych, wybucha od razu afera.
Czytaj więcej
Kampanię wyborczą kandydata PiS Łukasza Mejzy wspierała siatka fikcyjnych kont w mediach społecznościowych - informuje wp.pl. Odkryto ponad sto podobnych profili osób, które zachwalały kandydaturę Mejzy.
Dlaczego kampania wyborcza Łukasza Mejzy znalazła się pod lupą dziennikarzy?
Ale żarty na bok, bo sprawa jest poważna. Opisany przez WP przypadek może stać się bowiem podręcznikowym przykładem dezinformacji prowadzonej przez nowoczesne środki masowej komunikacji. Sieć kont udających media lokalne czy też mieszkańców okręgu wyborczego, w którym startował Łukasz Mejza, stworzyły mechanizm oszukujący algorytmy platform społecznościowych. W rzeczywistości były to fikcyjne konta posługujące się fałszywą tożsamością i często zdjęciami wygenerowanymi przez sztuczną inteligencję. Generując sztuczny ruch na sztucznych kontach, sprawiały, że materiały częściej wyświetlały się realnym użytkownikom. I tak relacje z konferencji czy wypowiedzi posła miały wręcz milionowe zasięgi dzięki korzystaniu z tego sztucznego lewarowania ruchu na społecznościowych platformach. Mogło to pomóc dostać się do sejmu politykowi, który przegonił z ostatniego miejsca innych kandydatów o kilkaset głosów.
Badania pokazują, że fejkniusy rozchodzą się w sieci wielokrotnie szybciej niż prawdziwe wiadomości, a informacje o rzeczach, które wywołują gniew i złość, znacznie szybciej od tych, które sprawiają nam przyjemność
Dlaczego zamiast zachwytu nad korzystaniem z nowoczesnych technologii wyniki dziennikarskiego śledztwa wywołują oburzenie? Bo to dokładnie te same metody, którymi sieje się dezinformację. Badania pokazują, że fejkniusy rozchodzą się w sieci wielokrotnie szybciej niż prawdziwe wiadomości, a informacje o rzeczach, które wywołują gniew i złość, znacznie szybciej od tych, które sprawiają nam przyjemność.