Można oczywiście się licytować, kto bardziej w tym starciu przekroczył granicę, używając języka, daleko wykraczającego poza standardy debaty publicznej, ale prawda jest taka, że brutalna retoryka i atmosfera oskarżeń jest obecna od początku kampanii i podobne inwektywy padały już tysiące razy. One nikogo już nie zaszokują, ani do niczego nie przekonają, utwierdzą jedynie podzielone społeczeństwo w przekonaniu, kto jest prawdziwym wrogiem i zagrożeniem dla Polski. Dla wyborców Platformy będzie to PiS, a dla zwolenników prawicy Donald Tusk.
Lider PO godząc się na przyjście na debatę organizowaną przez upartyjnioną telewizję, zdawał sobie sprawę, że zasiada do stolika ustawionego przez PiS. Przekonanie, że odczaruje swój wizerunek „wszelkiego zła”, kształtowany przez całe lata w TVP, okazało się mocno życzeniowe. To nie mogło się udać bez jego wywrócenia. Były premier nie miał pomysłu jednak jak to zrobić.
Czytaj więcej
Premier Mateusz Morawiecki, Donald Tusk, Szymon Hołownia, Joanna Scheuring-Wielgus, Krzysztof Bosak i Krzysztof Maj zmierzyli się w debacie TVP, prowadzonej przez Michała Rachonia i Annę Bogusiewicz-Grochowską.
Częściowym wygranym może czuć się Jarosław Kaczyński, któremu przeciwnicy zarzucili tchórzostwo, po tym jak nie zgodził się na debatowanie z Donaldem Tuskiem. Tyle tylko, że na koniec dnia, to on pozostał liderem partii nieochlapanym błotem, spokojnie prowadząc w tym czasie kampanię wyborczą w Przysusze. W tym kontekście być może byłoby lepiej, gdyby na miejscu Tuska znalazł się Rafał Trzaskowski, wobec którego trudniej byłoby formułować oskarżenia związane z polityczną przeszłością.
Czytaj więcej
Główni antagoniści w debacie TVP: Mateusz Morawiecki i Donald Tusk, dla których cała reszta miała być tylko tłem, zdecydowanie zawiedli. Retorycznie najlepiej wypadli Krzysztof Bosak i Szymon Hołownia.