Takiego go jeszcze nie znaliśmy. W czwartek wieczorem czasu warszawskiego Donald Trump cierpliwie czekał dwadzieścia minut w niewielkiej sali trybunału w Waszyngtonie na przyjście sędziego. Spuszczał wzrok, gdy patrzył na niego prokurator Jack Smith. Siadał na ławie oskarżonych dopiero, gdy dostał na to pozwolenie. Pochylał się do mikrofonu, aby odpowiadać powoli i wyraźnie na zadawane pytania. Z uwagą słuchał wypowiedzi sędziego.
Czytaj więcej
Urodzona na Jamajce sędzia będzie miała przemożny wpływ na to, czy Donald Trump trafi do więzienia, czy też pozostanie na wolności.
Ledwie dzień wcześniej były prezydent grał swoją tradycyjną rolę supermaczo. Smitha nazwał „nienormalnym” prokuratorem. Zapewniał, że zarzut o próbę przeprowadzenia zamachu stanu to tylko sposób na eliminację rywala, jaki chce przeforsować Joe Biden.
Dlaczego Donald Trump tak się zmienił przed sądem
Ale na sali sądowej reguły gry są inne niż w coraz bardziej naznaczonej populizmem amerykańskiej polityce. Tu Donald Trump znalazł się formalnie w areszcie, z którego mogła go nie wypuścić pochodząca z Jamajki sędzia Tanya Chutkan. Teraz zaś może ona tak poprowadzić proces, dobrać świadków, ustalić kalendarz przesłuchań, że nie tylko zniweczy kampanię wyborczą republikanina, ale bardzo zwiększy ryzyko, iż trafi on do końca życia do więzienia.