Czy coś łączy mecz Polska-Niemcy, marsz w Poznaniu, nagłą dymisję szefa sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości i cotygodniowe marsze w Izraelu przeciw reformom Beniamina Netanjahu?
Owszem i nie chodzi wyłącznie o to, że trzy pierwsze wydarzenia miały miejsce w ostatni piątek, ale też to, że są ze sobą ściśle politycznie związane. Do czwartego wrócą na końcu.
Dlaczego Tomasz Poręba musiał odejść ze sztabu PiS?
Podanie się dymisji Tomasza Poręby oznacza klęskę dotychczasowego pomysłu PiS na kampanię. Pomysłu, który zupełnie nie był w stanie sobie poradzić z tym, jak w rzeczywistości wyglądała kampania wyborcza Platformy. PiS myślał, że najprościej będzie po prostu skleić PO z Niemcami, puszczać w nieskończoność w Wiadomościach TVP frazę „fur Deutchland” wypowiedzianą kiedyś przez Donalda Tuska i już okaże się, że nie ma się co martwić opozycją.
Czytaj więcej
Frekwencyjny sukces niedzielnego marszu opozycji (choć precyzyjniej było napisać – PO) jest zarówno skutkiem zmiany nastrojów społecznych, jak i może być w przyszłości jej przyczyną. Ta zmiana to wzrost poparcia dla antypisu i kłopoty obozu władzy.
Do tego trzeba było jeszcze dodać komisję, która miała udowodnić, że Tusk działał w interesie Rosji i już to miało pozwolić PiS wygrać wybory. Właśnie po to, był ten cały cyrk z komisją, z badaniem rosyjskich wpływów. Z tej logiki wynikały te urągające inteligencji „żarty” podczas piątkowego meczu, że Platforma się martwi przegraną swej reprezentacji, albo deklaracje polityków obozu rządzącego, że w piątek wygrali na boisku, a jesienią pokonają Niemców przy urnach.