Wynik dwucyfrowy pojawia się dopiero w przypadku sytuacji ekonomicznej czy ogólnego
rozczarowania do polityki. Na tę listę należy patrzeć, jak na
negatyw sympatii wyborców PiS. Bliskość z Kościołem im nie przeszkadza,
podobnie jak wyrok TK w sprawie aborcji nie zmienił ich sympatii politycznych,
o chaosie w sądownictwie już nie wspominając, podobnie jak i o popsutych relacjach z Unią. Opozycja ma oczywiście prawo, nawet obowiązek o
tym mówić, ale w ten sposób nie zdemotywuje sympatyków partii rządzącej.
Dlatego nawet tak spektakularne działania posłanek i posłów opozycji, jak
ujawnienie wielomilionowych dotacji na wille dla prawicowych NGO-sów, czy dla świeżo
założonych firm z NCBiR, nieszczególnie na sympatie wyborców prawicy mają wpływ.
Opozycja „grzejąc” te tematy, może co najwyżej zmobilizować własny elektorat,
pokazać, że stawką wyborów jest nie tylko zmiana władzy, ale też rozliczenie
afer i nepotyzmu. Ale sympatyków PiS nie przekonają.
Do czego Jan Paweł II jest potrzebny PiS
Doskonale było to widać w ostatnich kilkunastu dniach, gdy
toczyła się dyskusja wokół publikacji na temat tego, jak kard. Karol Wojtyła
reagował na przypadki pedofilii wśród księży diecezji krakowskiej, gdy stał na
jej czele. PiS znacznie chętniej zabierało się za „obronę” dobrego imienia Jana
Pawła II, niż wchodziło w dyskusję o drożyźnie czy chaosie na kolei, który
zapanował w stolicy. Bliskość z Kościołem wyborcy PiS przecież nie zrazi, zaś
stwierdzenie, że oto trzeba bronić największego polskiego autorytetu, że trzeba
walczyć o naszą tożsamość, polskość, świętość – to sprawia, że stawka wyborów staje się wyższa. Nawet mimo znużenia rządami PiS. Oczywiście przed nami
jeszcze sześć miesięcy kampanii wyborczej, tematy mogą się zmienić, ale widząc
dobre samopoczucie polityków partii rządzącej, można się spodziewać, że będą
chcieli, by opinia publiczna skupiała się na wojnie religijnej czy kulturowej, bo to im służy.
Zupełnie inaczej ma się sytuacja z problemami ekonomicznymi.
Filmik Donalda Tuska, pokazujący drożyznę za czasów PiS, to już mocne uderzenie
w stronę umiarkowanych wyborców partii rządzącej. Nie, on nie przekona ich do tego, by
nagle pójść zagłosować na Platformę, ale może zmniejszyć ich motywację, by iść głosować na Kaczyńskiego.
Przypominanie o szalejącej drożyźnie to przypominanie o tym, co dotyka
każdego, a im kto mniej zamożny, tym bardziej odczuwa spustoszenie, jakie w
jego portfelu czyni inflacja. Wyborcy PiS zaś są statystycznie mniej majętni niż opozycji.
PiS będzie zależało na tym, by „grzać” tematy światopoglądowe, rozniecać wojnę kulturową, straszyć Platformą, która zakażę mięsa i samochodów spalinowych
PiS oczywiście na filmik Tuska odpowiedziało,
przekonując, że dziś ludzie zarabiają więcej niż za rządów PO. I wytknęło liderowi
opozycji nieścisłość w przedstawianiu przez niego aktualnych cen, ale to nawet
twardego elektoratu PiS nie przekona o tym, że nie ma problemu z drożyzną. Tu narracja
będzie szła w tym kierunku, by pokazać, że Tusk nie jest wiarygodną
alternatywą, a nie w stronę bagatelizowania problemu.
Kto zdemobilizuje wyborców przeciwnika
Wygląda więc na to, że PiS będzie zależało na tym, by „grzać”
tematy światopoglądowe, rozniecać wojnę kulturową (trzyprocentowy wzrost w
czasie największej dyskusji o Janie Pawle II może być zbiegiem okoliczności, a może
też być prognostykiem, że PiS dobrze wyczuło społeczne emocje, że pamięć o
polskim papieżu jest wciąż silna w jego elektoracie, więc to temat, który będzie
budził emocje), straszyć Platformą, która zakażę mięsa i samochodów spalinowych,
skaże nas na ubóstwo (nie tylko energetyczne) a na końcu każe nam jeść robaki.