Wymiar sprawiedliwości jest kulą u nogi gospodarki polskiej, jak również całego systemu społecznego. Niestety, nie udało się zmienić go tak, żeby funkcjonował bardziej efektywnie i sprawiedliwie”. To nie wypowiedź Donalda Tuska ani Szymona Hołowni, choć z pewnością każdy lider opozycji mógłby się pod tymi słowami podpisać. Ich autorem jest premier Mateusz Morawiecki.
By zrozumieć, dlaczego premier, który jeszcze tydzień temu bronił osiągnięć „ministra sprawiedliwości” (ani razu nie wymienił nazwiska Zbigniewa Ziobry w czasie debaty nad wotum nieufności wobec niego), tak nisko ocenia jego pracę, warto sobie uświadomić, że wcale nie idzie tu o sądownictwo. To pochodna sporu o Krajowy Plan Odbudowy z Komisją Europejską. Choć – jak zauważył w rozmowie ze mną pewien dyplomata ważnego kraju UE – to nie spór rządu z Brukselą, tylko w łonie koalicji.
Coraz mocniejsze ataki ze strony Morawieckiego na Ziobrę należy czytać jako sygnał, że w sporze o KPO Kaczyński wreszcie stanął po stronie premiera i uznał, że zdobycie tych pieniędzy jest ważne. Premier, choć raczej powściągliwie dotąd odnosił się do zaczepek ze strony Solidarnej Polski, teraz postanowił frontalnie Ziobrę zaatakować. Kierownictwo PiS zrozumiało, że bardziej opłaca się zmienić narrację w sprawie UE, porzucić suwerennościowe wzmożenie, niż zostać bez KPO. Ziobro ma w sondażach wciąż promile poparcia, więc nawet zarzucając PiS sprzedanie suwerenności, nie będzie w stanie partii rządzącej zaszkodzić.
Czytaj więcej
Opinii publicznej należą się wyjaśnienia, kto jest autorem reformy, która miała otworzyć drzwi do unijnych miliardów. I dlaczego nie była konsultowana z najważniejszymi osobami w państwie.
Zagrożenie leży zupełnie gdzie indziej i powiedział o nim wprost Jarosław Kaczyński w środowym wywiadzie dla „Gazety Polskiej”. „Jeśli negocjacje są w toku, to rynki finansowe nie szaleją, trzaśnięcie drzwiami kosztowałoby nas potężne sumy i przyznam szczerze, że dziwię się, że Zbigniew Ziobro tego nie rozumie, a z jakichś powodów nie chce tego przyznać”. Kaczyński wie, że odrzucenie KPO byłoby katastrofą dla wiarygodności polskich finansów, a od tego zależy i stabilność złotego, i rentowności obligacji skarbowych, i klimat inwestycyjny. Zerwanie negocjacji z Brukselą ws. KPO doprowadziłoby do gospodarczego tąpnięcia, które przekreśliłoby szanse na zwycięstwo PiS w wyborach 2023 r. Z tego samego powodu prezes tej partii zrezygnował z pomysłów zmiany premiera, bo przy wszystkich jego wadach Morawiecki jest dla rynków finansowych gwarancją, że Polska nie będzie drugą Grecją.