Przed pięciu lat brytyjskie media odsądzały od czci i wiary rząd w Madrycie za blokadę referendum niepodległościowego w zbuntowanej prowincji. Ale w środę Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii zastosował identyczną, co hiszpańskie władze, logikę, odmawiając parlamentowi szkockiemu prawa do samodzielnego rozpisania referendum niepodległościowego.
Przewodniczący składu orzekającego Lord Reed wskazał, że ostateczne słowo musi należeć do Londynu, bo jeśli Szkocja pójdzie własną drogą, to będzie to miało skutki dla całego królestwa. Taka też jest logika konstytucji Hiszpanii z 1978 r. Owszem, przyznaje ona wielkie kompetencje 17 wspólnotom autonomicznym, wręcz w Europie największe obok niemieckich landów, ale te muszą się w zamian zobowiązać, że jeśli będą chciały wybić się na niepodległość, to w drodze referendum w całym kraju, a nie tylko na ich terenie. Właśnie dlatego pseudoreferendum zorganizowane przez katalońskich nacjonalistów w 2017 r. nie zostało uznane ani przez Madryt, ani przez świat.
Czytaj więcej
Sąd Najwyższy Zjednoczonego Królestwa orzekł, że szkocki parlament nie ma uprawnień do zarządzenia drugiego referendum w sprawie niepodległości Szkocji. "W demokracji nasz głos nie może zostać uciszony" - skomentowało pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon, zwolenniczka referendum.
Linia orzekania brytyjskich sędziów jest nawet bardziej stanowcza. Tyle że Szkocja, w przeciwieństwie do Katalonii, była oddzielnym państwem, i to przez wieki. W 1707 roku przystąpiła dobrowolnie do związku z Anglią, tworząc Zjednoczone Królestwo. Ale zachowując szereg odrębnych instytucji, w tym szkolnictwo i system prawny. Teoretycznie ma więc większe prawo do samodzielnego podejmowania decyzji o własnym losie. Tym bardziej, że w 2016 r. wbrew swojej woli została zmuszona do brexitu.
Decyzja brytyjskiego sądu jest jednak w głębokim interesie Zachodu, a więc i Polski. Gdy rosyjska i chińska dyktatura są w ofensywie, to nie jest to czas na rozbijanie filarów wolnego świata, jakimi są zarówno Wielka Brytania, jak i Hiszpania. Trzeba pamiętać także, że za takimi ruchami niepodległościowym, chętnie żonglującymi hasłami wolności, nieraz kryje się rosyjska agentura. I Polska, która w wyniku obcej ingerencji sama została na 123 lat pozbawiona państwowości, powinna to rozumieć lepiej niż inni.