Zacznijmy od właściciela TVN. Jest nim amerykański koncern Discovery, który teoretycznie nie powinien być głównym inwestorem polskiej stacji. Powodem jest to, że przepisy ustawy o radiofonii telewizji zakazują udzielania koncesji spółkom spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego, czyli m.in. właśnie z USA. By to obejść, Discovery, stosuje prosty trik, mianowicie kontroluje TVN za pośrednictwem spółki krzaka, zarejestrowanej na holenderskim lotnisku, czyli na obszarze EOG.
Czy to legalne? Na to pytanie większość prawników odpowiada, że tak. Jednak nietrudno wyobrazić sobie odmienną opinię, a fakt, że reprezentowało ja dotąd dwóch z pięciu członków KRRiT, odmawiających przedłużenia koncesji, nie powinien raczej dziwić. Bardziej niż do nich miałbym pretensje do ustawodawcy, który uchwalił prawo tak banalnie proste do obejścia. A jeszcze większym partactwem wykazał się w innym temacie – ustalenia sposobu podejmowania decyzji przez KRRiT.
Czytaj więcej
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zdecydowała o przedłużeniu koncesji dla TVN7.
Ta ostatnia w przeszłości liczyła dziewięciu członków, jednak PiS podczas swych pierwszych rządów okroił jej skład do pięciu. Jednocześnie wprowadził przepis przewidujący, że rada podejmuje decyzje większością dwóch trzecich głosów, co w jej przypadku w praktyce oznacza większość czterech piątych. Nie znam innego organu, w którym potrzebna jest tak duża większość. Co gorsza, w odróżnieniu od np. Sejmu i Senatu, w radzie brak decyzji na „tak” nie oznacza automatycznie decyzji na „nie”, tylko jej brak. W efekcie stworzono mechanizm, w którym mniejszość rady może ją skutecznie paraliżować.
Tak delikatny mechanizm wymagałby od członków rady dojrzałości w podejmowaniu swoich decyzji, ale niestety również tego zabrakło. Mam na myśli zwłaszcza prezydenckiego nominata Andrzeja Sabatowskiego. We wrześniu zagłosował za koncesją dla TVN24. Później w przypadku TVN7, której sytuacja właścicielska jest identyczna, był innego zdania. Zmienił je w piątek, decydując o licencji dla tej stacji. Jest w tym logika? Pojawia się raczej pytanie, czy członek rady swoje decyzje na pewno podejmował samodzielnie, bez jakiejkolwiek inspiracji.