Bo trzeba wam wiedzieć, że Patryk i jego paczka mają zawsze rację. Zawsze. Jeśli Patryk i jego paczka coś proponują – to jest to z definicji mądre, prawe i sprawiedliwe. Reszta dzieli się na tych, którzy Patrykowi i jego paczce biją brawo oraz ludzi głupich lub złych. Tym pierwszym można współczuć – po prostu jeszcze nie doznali oświecenia i nie zrozumieli, że powinni oddać wszystkie misie, kredki i łopatki Patrykowi oraz jego kolegom, bo sami nigdy nie użyją ich tak, jak należy (czyli tak, jak chce Patryk). Ci drudzy to ludzie, którzy zawiązali wszechświatowy spisek przeciwko Patrykowi i razem ze swoimi rodzicami, rodzicami swoich rodziców, kolegami i koleżankami z pracy rodziców i z każdym kto się nawinie starają się Patrykowi pokrzyżować szyki.
Patryk jakiś czas temu został wraz z kolegami dyżurnym w przedszkolu i oddelegowano go na odcinek kar i reprymend, które miał ułożyć po nowemu. Ale zamiast sprawić, by kary orzekano szybciej, a reprymendy były skuteczniejsze, Patryk i jego koledzy skupili się na tym, by mieć pełną kontrolę nad wyborem każdego dyżurnego, bo „kadry decydują o wszystkim”. Nie spodobało się to ani w samym przedszkolu, ani w sieci placówek edukacyjnych, do których to przedszkole należy. Ale Patrykowi i jego kolegom to nie przeszkadza – oni zawsze mają rację. W związku z tym zwracającym uwagę, że system, w którym gwarantem sprawiedliwości jest to, że linijki do bicia po rękach i opaski dyżurnych mamy tylko my, nasi koledzy i koledzy naszych kolegów, Patryk – w najlepszym przypadku – pokazywał język. A w najgorszym krzyczał na nich, tupał, wygrażał pięściami, gotów też był wstrzymać powietrze tak długo, aż się udusi. Patryk bowiem doskonale rozumie świat i wie, że kto krzyczy najgłośniej, ten w końcu dostanie cukierka, ponieważ wszystkich rozboli od tego krzyku głowa i będą chcieli mieć święty spokój. Więc Patryk krzyczał i krzyczał. I świetnie się bawił.
Patryk doskonale rozumie świat i wie, że kto krzyczy najgłośniej, ten w końcu dostanie cukierka
Dopóki Andrzej krzyczał razem z nim był fajny – mądry, silny i zabawny. Ale Andrzej jest starszym dyżurnym. Ma wyższe krzesło i z niego czasem lepiej widać wszystko naokoło. A wokół przedszkola zrobiło się niewesoło. Za miedzą są groźnie łypiące w stronę przedszkola starszaki, wygrażające kijami wszystkim naokoło. Po drugiej stronie Urszula – jeszcze starsza dyżurna – mówi, że książek i lizaków nie będzie, jeśli w przedszkolu Andrzeja nie przestaną pokazywać wszystkim naokoło języka. Na dodatek ten zreformowany system kar działa jeszcze gorzej niż wcześniej, choć wydawało się to niemożliwe. Więc Andrzej postanowił spróbować czegoś nowego – kompromisu.
Rozumiecie państwo, kompromis! Założenie, że jednak Patryk i jego koledzy nie są najmądrzejsi na świecie. Nic dziwnego, że Patryk się obraził. Odwrócił się plecami do Andrzeja w piaskownicy i zaczął krzyczeć, że Andrzej to nie jest kolega. Że Andrzej jest albo zbyt nierozgarnięty, albo zbyt samolubny, żeby się z nim bawić. Ba – tak naprawdę to Andrzej zrobił wszystko źle, bo Patryk i jego koledzy chcieli robić dobrze, ale im nie pozwolił. Urszula też jest zła. W ogóle to wszyscy naokoło są źli. Ale Patryk wie co trzeba zrobić. Trzeba pokazując język wysuwać go jeszcze dalej. I jeszcze bardziej wygrażać pięściami. I krzyczeć – najważniejsze to głośno krzyczeć. To się zawsze sprawdza. A w ogóle jakby co, to my możemy w tym naszym przedszkolu zamieszkać, nigdy z niego nie wychodzić i świetnie się bawić sami ze sobą – bez książek i lizaków od Urszuli, a jak trzeba to i bez stołów i krzeseł. A tych starszaków za miedzą to się nie ma co bać, bo to my mamy bronić wszystkich przed nimi. Bo my tylko tak niepozornie wyglądamy, ale jak napniemy muskuły… A zresztą na nich też możemy przecież głośno krzyczeć.